sobota, 26 października 2013

Rozdział 22

     Uchyliłam drzwi i przez cienki otwór pomiędzy ścianą, a drzwiami próbowałam dostrzec cokolwiek. Jednak na marne, bo w środku było dosyć ciemno. Wytężając swój wzrok, aby się przypadkiem o coś nie potknąć, weszłam do sali.
     W dzieciństwie nie bywałam za często w szpitalu, a ilość całkowitych wizyt u lekarza mogłabym zliczyć na palcach jednej ręki. Lecz kiedyś moja babcia wylądowała w szpitalu z wyrostkiem robaczkowym. Miałam wtedy około dziesięciu lat, a moja mama odwiedzała ją, podczas gdy ja byłam w szkole. Chciała uniknąć mi patrzenia na chorych ludzi. Pomimo jej szczerych chęci, aby mnie tam nie zabierać, to musiała to raz zrobić. Nie potrafiłabym przypomnieć sobie powodu, ale jakoś tak wyszło. 
     Kiedy tylko weszłam do środka szpitala zrobiło mi się niedobrze. Dosłownie wydawało mi się, że zwymiotuję, tak podziałały na nie specyficzne zapachy leków. Widok starszych ludzi, którzy powoli spacerowali po korytarzach, również nie był pomocny. Ostatecznie zwymiotowałam, a mama w ekspresowym tempie zabrała mnie stamtąd. Byłam jej za to naprawdę wdzięczna.
     Teraz nie było to takie straszne przeżycie, ale nadal wiele siły kosztowało mnie to, żeby nawet nie skrzywić się, kiedy dotarły do mnie specyficzne zapachy. Nie chciałam, żeby moja mama widział, jak dużo wysiłku kosztowało mnie przebywanie w tym miejscu. 
     W końcu mój wzrok przystosował się do panujących ciemności. Nie potrafiłam jeszcze określić, gdzie moja mama, bo w salce znajdowały się dwa łóżka. Bojąc się zapalić światło, żeby przypadkiem nie obudzić być może śpiącej mamy, na oślep przeszłam pokój, aż dotarłam do okna. Liczyłam na to, że być może wtedy zdołam wyraźniej przyjrzeć się sali, jednak i to mi nie pomogło, ponieważ rolety były dosyć szczelnie zasunięte.
     - Możesz zapalić światło, proszę? - strasznie zachrypnięty głos odpowiedział na moją niemą prośbę o pomoc. Z trudem zdołałam poznać, że ten głos należy właśnie do niej.  
     Moja dłoń przesunęła się po ścianie w rozpaczliwym poszukiwaniu włącznika światła. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ona może nie spać. Z góry przyjęłam to, że mama jest w trakcie trwania drzemki, których teraz z pewnością stało się więcej.
   Kiedyś czytałam dużo o białaczce, co prawda nie sądziłam, że będzie mi ta wiedza potrzebna w przyszłości, ale… W każdym razie wyczytałam, że ludzie podczas chemioterapii powinni dużo odpoczywać. Potrzebowali dużej ilości snu, podczas którego regenerowali swoje siły.
    Bałam się tego, że już za chwilę spojrzę na nią. Orientowałam się w tym, jak wygląda chemioterapia. Zdawałam sobie sprawę, jak wielki wpływ ma ona na ludzi. Nie chodziło o to, że nie będę obrzydzona jej wyglądem. Po prostu myślałam, że nie będzie już ona przypominać mojej kochanej mamusi. Jeśli dodać do tego to, że nie miałam zielonego pojęcia, co jej powiem.
     Moje palce natrafiły wreszcie na cel, a pokój zalała fala światła. Lampki nie jaśniały stosunkowo mocno, więc nie potrzebowałam wiele czasu na przystosowanie się do niego. Nie wiem, czy to mnie ucieszyło, czy też raczej przygnębiło.
    Oczy powędrowały od razu w jej stronę, a ja zamarłam. Faktycznie nie przypominała już mojej mamy. Kobieta przede mną była strasznie chuda, a wręcz koścista, nie posiadała delikatnych krągłości w odpowiednich miejscach. Kolor jej skóry był równie jasny, jak biała pościel, w której leżała. Gdzie się podziały te śliczne rumieńce, które zawsze zdobiły jej policzki, nie miałam pojęcia. Jej gęste blond loki, które kaskadami spływały po jej ramionach zniknęły. Jej głowy nie zdobiła już nawet garść włosów. Ale największą różnicą pomiędzy moją mamą, a tą kobietą były oczy. Podczas gdy brązowe oczy rodzicielki zawsze jaśniały, to oczy tej kobiety były puste. Tak jakby była już przygotowana na najgorsze i nie myślała nad tym, czy jeszcze ma szansę na przeżycie.
    - Mamo? – W oczach pojawiły się niechciane łzy, kiedy powłócząc nogami próbowałam dotrzeć do krzesła, stojącego przy jej łóżku. Kiedy w końcu zajęłam na nim miejsce, podniosłam dłoń z zamiarem złapania mamy za rękę. Byłam tak roztrzęsiona, że z trudem mi się to udało. Jej dłoń była strasznie zimna i delikatna. Bałam się, że jeżeli tylko mocniej ją uścisnę to jej coś zrobię.
    - Kochanie, tak strasznie za tobą tęskniłam. Mam tylko nadzieję, że nie zostawiłaś tych chłopaków na długo. Odnoszę wrażenie, że strasznie ich polubiłaś. Mam rację?
     - Tak, ale nie rozmawiajmy teraz o tym. Lepiej porozmawiajmy o tobie. Co z tobą? Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? Dobrze wiesz, że zostałabym tutaj z tobą. Nie wyjeżdżałabym nigdzie, jeśli wiedziałabym, jak poważnie jesteś chora. Mogłaś mi powiedzieć. Teraz czuję wyrzuty sumienia, że podczas gdy ja sobie podróżowałam po świecie, ty tu tak strasznie cierpiałaś. Jestem taką okropną córką... 
     - Nie waż się nawet tak myśleć. Wiesz, ten wyjazd bardzo cię zmienił. Nie wiem, jakim cudem, ale tym chłopakom udało się odnaleźć moją córeczkę. Będę  musiała im za to podziękować. Jeśli natomiast chodzi o sam pomysł z wyjazdem. To było strasznie samolubne z mojej strony. Nie chciałam, żebyś widziała mnie w takim stanie. Zresztą przecież wiesz, że Klara też była u babci. Myślałam, że jeśli nie będziesz mnie widzieć...
     - Mamo, ale czemu mi o tym nie powiedziałaś? To nie jest coś takiego, że można zapomnieć o tym, aby  kogoś poinformować.
     - Nie chciałam cię martwić. Klara też nie wiedziała, ale znalazła wyniki badań i domyśliła się, ze coś jest nie w porządku. Musiałam jej wszystko wyjaśnić, ale ona nie potrafiła sobie z tym poradzić. Zawsze to ty byłaś od niej delikatniejsza, więc bałam się, że kiedy ty się dowiesz...
     - Nie jestem już dzieckiem. Potrafię sobie poradzić z takimi... - mój głos nagle się złamał. Nie puszczając dłoni mamy, drugą dłonią starłam spływające z mojego policzka łzy. - Wcale że nie! To tak strasznie boli, mamo. Nie chcę cię stracić. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez ciebie. Jeszcze nie jestem gotowa. Musisz wyzdrowieć, proszę...
     - Strasznie bym tego chciała, słoneczko, ale obydwie zdajemy sobie sprawę, że szansę na to, że przeżyję najbliższe pięć lat są niewielkie. Nie chciałam, żebyś tak wyglądały właśnie twoje wakacje. Chciałam, żebyś podczas nich przypomniała sobie o tym, jaką wspaniałą osobą byłaś. Przede wszystkim jednak pragnęłam, abyś kontynuowała robienie tego, co tak bardzo kochasz i związała z tym swoją przyszłość. 
     - Masz na myśli grę na pianinie? 
     - Tak, dokładnie to mam na myśli. Zawsze kochałaś to robić, a ja miałam nadzieję, że kiedyś to będzie twój sposób na odreagowanie wszystkiego...
     - Grałam niedawno. To było coś wspaniałego. Było tak jakbym nigdy nie przestała tego robić, a to wspaniałe uczucie... To coś nie do opisania.
     - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. A teraz mogłabym cię prosić, żebyś otworzyła okno? Strasznie tutaj duszno.
     W sali wcale nie było gorąco, ani tym bardziej duszno. Jednak domyśliłam się, że pewnie dopadły ją duszności. Nie chciałam jednak pokazywać jej tego, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co się z nią dzieje, więc podniosłam się z krzesła i zrobiłam to, o co mnie prosiła. Stanęłam przy oknie i otarłam zeschnięte łzy z policzków, a potem zgarnęłam klejące się włosy i związałam je w wysokiego koka. Nie specjalnie przejmowałam się tym, że zaraz mi się rozpadnie. Zimne powietrze na karku skutecznie mnie otrzeźwiło.
     - O czym masz pamiętać? - pytanie, które zadała kompletnie wytrąciło mnie z pantałyku. Tym bardziej, że nie miałam zielonego pojęcia, o co tak naprawdę pyta.
     Zrozumiałam to dopiero po chwili, kiedy przypomniałam sobie o malutkim napisie, który zdobi mój kark. Tatuaż. Mama pytała mnie o tatuaż.
     - Chyba się zakochuję, mamo. Nie mam kompletnego pojęcia, co z tym zrobić. Babcia już udzieliła mi wykładu o tym, jak to nasz związek nie ma szans na przetrwanie. W końcu on jest sławny i podróżuje po całym świecie, a ja po skończeniu wakacji wrócę tutaj. Właściwie sądzę, że już teraz powinnam zostać tutaj z tobą. 
     - Nie chcę, żebyś przeze mnie i przez moją bia... chorobę, straciła tego chłopaka. Nie chcę, żebyś zapamiętała mnie właśnie taką, dlatego też wolałabym, żebyś tak wróciła i kontynuowała najlepsze wakacje twojego życia. Natomiast, jeśli chodzi o dzielącą was odległość - sądzę, że nie powinnaś na razie o tym myśleć. Ciesz się po prostu każdą chwilą, którą z nim spędzisz. 
     - Nie pozwolę na to, żebyś tu została sama. Zwłaszcza nie teraz.
     Na potwierdzenie słów, które przed chwilą wypowiedziałam, delikatnie ścisnęłam jej dłoń. Ten gest sprawił, że na jej bladej twarzy pojawił się uśmiech.
     - Wiem, kotku, ale nie jestem tu sama. Mam Klarę, babcię i Filipa. Tęskniłam za tobą. 
     - Już to mówiłaś - zwróciłam jej uwagę ze śmiechem.
     - Nie to miałam na myśli. Tęskniłam za tą pogodną dziewczynką, która każdą wolną chwilę spędzała przy pianinie. Dziewczynką, która codziennie powtarzała mi, jak bardzo mnie kocha. Moją dziewczynką. Nie miałam z nią kontaktu przez bardzo długi czas...
     Łzy ponownie zalewały moje policzki. Te słowa bardzo mnie rozczuliły, chociaż wiedziałam, że mama ma racje. Wyjazd mnie zmienił. A może to jej choroba? Jednak powód nie był najważniejszy. Najważniejsze było to, że znowu stałam się sobą. Odnalazłam prawdziwą siebie i przestałam być tą zbuntowaną nastolatką, która była zła na cały świat za to, że jej rodzice się rozstali. Za to, że mama była szczęśliwa z kimś innym.
     - Bardzo cię kocham... - wyszeptałam, ale wiedziałam, że ona mnie usłyszała. To były moje ostatnie słowa, ponieważ mama zasnęła. 

***
 22 lipiec, Poniedziałek
     Właśnie jadłam późne śniadanie, kiedy zadzwonił mój telefon. Niczym błyskawica wypadłam z kuchni i pognałam w stronę mojego pokoju. Szukając go gdzieś w mojej pościeli, zastanawiałam się nad tym, czy to właśnie on dzwoni. 
     Komórka znalazła się w końcu w mojej dłoni, a ja nawet nie patrząc na wyświetlacz, żeby zorientować się z kim będę rozmawiać, odebrałam połączenie.
     - Halo? - powiedziałam po angielsku. Była szansa, że to dzwoni ktoś ze szpitala, albo ojczym, czy nawet Klara, która z samego rana wyszła na swój wakacyjny kurs tańca. Jednak miałam przeczucie, że jeżeli odezwałabym się, mówiąc coś po polsku osoba, która dzwoni nie do końca by mnie zrozumiała. Wiedziałam, że to właśnie Louis do mnie dzwoni. Po prostu to czułam. 
     - Bałem się już, że nie odbierzesz - Kiedy tylko usłyszałam głos Lou, po moich plecach przeszły ciarki. Nie widziałam go raptem półtora dnia, a zdałam sobie sprawę, że już się za nim stęskniłam. - Czemu nie dałaś znać, czy wszystko z tobą w porządku? Wystarczyłby jeden SMS, że już doleciałaś i masz się dobrze, a ja już byłbym spokojny. Strasznie się o ciebie martwiłem!
     - W takim razie, czemu sam nie zadzwoniłeś? - spytałam. Nie było to złośliwe pytanie. Po prostu chciałam znać odpowiedź.
     - Wiedziałem, że chcesz spędzić trochę czasu z mamą i pomyślałem, że nie będę wam przeszkadzał. Miałyście chyba sporo do nadrobienia.
     To było z jego strony strasznie miłe. Poza tym - miał rację. Miałam z mamą strasznie dużo do nadrobienia. O tak wielu rzeczach musiałam jej wczoraj opowiedzieć. Kiedy zasnęła cierpliwie czekałam, aż się obudzi. Potem opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami o moich wakacjach. Nigdy nie miałam przed nią żadnych tajemnic, a przynajmniej do czasu rozwodu. Dlatego teraz starałam się to wszystko nadrobić. Ona jednak nie chciała mówić nic o tym, co się działo z nią. Chociaż w pewnym sensie ją rozumiałam, to jednak miałam jej to za złe, bo niczego się nie dowiedziałam o tym, w jakim stanie się znajduje. Przez cały czas mówiłam, więc ja, a ona od czasu do czasu wtrącała swoje trzy grosze. Zagadałam się w takim stopniu, że pielęgniarka musiała poprosić mnie o opuszczenie sali z powodu późnej godziny. 
     - Masz rację. Powinnam była zadzwonić, ale jakoś wypadło mi to z głowy. Myślałam tylko o odwiedzeniu mamy, a kiedy wróciłam do domu było już późno, a ja nie chciałam cię budzić. Właściwie to, co teraz porabiasz?
     - Jestem uwięziony w hotelu i to dosłownie. Na zewnątrz leje jak z cebra, więc nie mam nawet ochoty wychodzić nigdzie z pokoju hotelowego. Najchętniej siedziałbym tutaj w twoim towarzystwie, ale rozumiem, że chcesz jeszcze trochę pobyć z mamą.
     - Tak, ale obiecuję, że wrócę. Nie wiem jednak, czy zdążę pozałatwiać tu wszystko przed waszym wylotem z Niemiec. Być może spotkamy się dopiero w Londynie. 
     - Czyli spotkamy się dopiero w środę? Te dwa będą mi się strasznie dłużyć. Strasznie za tobą tęsknię, więc mam nadzieję, że jednak uda ci się przylecieć do Berlina jeszcze we wtorek wieczorem. 
     - Nie mam pojęcia, Louis. Chciałabym spędzić jak najwięcej czasu z moją mamą. Zresztą sądzę, że Klarze też jestem teraz bardzo potrzebna. Ona musiała radzić sobie z tym beze mnie, a ma dopiero czternaście lat. 
     - Kiedy ja też bardzo cię potrzebuję. Nie mogę wytrzymać myśli, że jesteś ode mnie tak daleko, a ja nie mogę  lecieć do Polski, żeby się z tobą zobaczyć. Nie mogę ci pomóc przetrwać. Nie mogę cię teraz przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nie mogę powiedzieć ci, że wszystko się ułoży, sam już tego dopilnuję. Nie mogę, bo ja jestem tutaj, a ty jesteś tam. 
     Jak to jest, że takie słowa zawsze mnie wzruszają? Tym razem też nie było inaczej. Tylko, że teraz dodatkowo w moich oczach pojawiły się łzy. Nigdy żaden chłopak nie mówił mi takich rzeczy. Jeszcze nigdy nikt nie troszczył się o mnie tak bardzo. Nigdy nie czułam do chłopaka tego, co zaczynałam czuć do niego.
     - Potrzebuję tego, żebyś to zrobił. Potrzebuję, żebyś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Potrzebuję, żebyś dopilnował tego, żeby wszystko się dobrze ułożyło. Potrzebuję cię tu i teraz, ale wiem, że musisz być tam. Zobaczymy się jutro wieczorem, dobrze? Przylecę do Berlina i spotkamy się po koncercie. Będziesz miał wtedy możliwość, żeby zrobić wszystkie te rzeczy.
     Nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłam się. Nie chciałam zostawiać mojej rodziny, bo wiedziałam, że będę za nimi tęsknię. W szczególności za mamą. Jednak tęsknota za mamą była niczym w porównaniu do tęsknoty za Lou. Miałam tylko nadzieję, że moja mama to wszystko zrozumie.
     Po telefonie chłopaka wróciłam do kuchni, żeby dokończyć śniadanie. Babcia nie pytała mnie o zaczerwienione oczy, a przede wszystkim o powód, dla którego płakałam. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. 
     Porozmawiałam z nią chwile o mamie, ale od babci również nie dowiedziałam się niczego. Miałam wrażenie, że nikt mi nie powie, czy stan mamy się pogarsza, czy też poprawia. Niby ojczym powiedział, że jest gorzej, ale nie widziałam go od przyjazdu. Wątpiłam w to, że mnie unikał. Nie należał do takich ludzi.
     Kiedy w końcu tematy do rozmowy się skończyły, zaoferowałam się, że odbiorę Klarę z jej kursu. Zaproponowałam też, że zabiorę ją do kina i może na jakieś lody. Obiecałam także, że zrobimy jakieś zakupy dla mamy i zawieziemy jej do szpitala. Starsza kobieta bez słowa wręczyła mi bez słowa kluczyki od swojego auta i trochę pieniędzy.

***
     - Właściwie, która jest godzina? - spytała mnie Klara, podczas drogi powrotnej ze szpitala. Byłyśmy już w kinie, a potem pojechałyśmy do sklepu, gdzie kupiłyśmy dla mamy trochę świeżych owoców i sok pomarańczowy. 
     - Wydaje mi się, że jest już po dziewiętnastej - powiedziałam, ale dla upewnienia się spojrzałam na zegarek, który znajdował się w mojej na mojej lewej dłoni. Miałam rację. Było już wpół do ósmej.
     - Jak to po dziewiętnastej? - spytała piskliwym głosikiem. 
     Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, czego ode mnie oczekuje. Odczuwałam silną potrzebę odwrócenia głowy i przyjrzenia się jej, ale bałam się spuścić wzroku z tego, co się dzieje na jezdni. Nie chciałam w końcu spowodować wypadku.
     - Mogłabyś się pospieszyć? Naprawdę chciałabym już zobaczyć teledysk chłopaków. Może inaczej... Chciałabym zobaczyć teledysk twojego chłopaka!
     Gwałtownie wcisnęłam hamulec, ponieważ przede mną zapaliło się czerwone światło. Klarę przed poleceniem do przodu, uchroniły zapięte pasy. Miałam fart, bo ona rzadko je zapinała, a ja nie wybaczyłabym sobie tego, że spowodowałam wypadek, w którym coś się stało z moją młodszą siostrzyczką. 
     - Co masz na myśli? 
     - Mam na myśli to, że na YouTube z pewnością pojawił się już teledysk do Best Song Ever. Muszę go w tej chwili obejrzeć, bo normalnie zwariuję. To ma być epicki teledysk, na który czekam już od dłuższego czasu. Dlatego też byłabym ci bardzo wdzięczna, jeśli wróciłybyśmy już do domu. 
     - Best Song... co?
     - Best Song Ever. Mam wrażenie, że wiem więcej od ciebie o tym, co się dzieje w karierze twojego chłopaka. To trochę dziwne, nie uważasz? - Była wyraźnie zirytowana.
     - Po prostu nie gadamy o takich rzeczach. Chociaż sądzę, że teraz będziemy musieli...
     Odrobinę docisnęłam pedał gazu. Nie chciałam jeszcze bardziej irytować siostry, ani tym bardziej psuć takiego przyjemnego dnia. Chociaż na pewno byłby bardziej przyjemny, jeśli nasza mama nie leżałaby w szpitalu. 
     - Będziemy za piętnaście minut - poinformowałam.
     Nasze piętnaście minut przeciągnęło się do pół godziny. Klara się, co prawda uspokoiła, ale nadal była odrobinę zła. Chociaż teraz już nie na mnie, raczej na korki. Do domu wróciłyśmy o dwudziestej. Potem babcia nie chciała nas puścić do pokoi bez jedzenia, więc wepchnęła w nas kolacje. Dopiero wtedy puściła nas do siebie.
     Wiedziałam, że Klara jest dosłowne wściekła, ale ja nie mogłam nic na to poradzić. Jednym lekiem na jej złość mógł się okazać ten teledysk. Dlatego też pociągnęłam ją za sobą do mojego pokoju. Szybko uruchomiłam komputer i weszłam na odpowiednią stronę. Wpisałam odpowiednią frazę i za chwile na ekranie pojawił się początek teledysku. 
     Klara śmiała się perliście, a w pewnym momencie z jej oczu poleciały łzy. Miałam tylko nadzieję, że są to łzy szczęścia, a nie smutku. 
     Sam teledysk okazał się być... trudny do opisania. Widać było, że chłopaki byli sobą podczas kręcenia go. Po prostu dobrze się bawili. Poza tym pokazali jak bardzo są w stosunku do siebie tak zdystansowani. Nie przejmowali się tym, co inni mogą sobie o nich pomyśleć. To właśnie bardzo mi się podobało. Czerpali jak najwięcej przyjemności z tego, co robili. Nawet ja czerpałam przyjemność z oglądania go. 
     Kiedy wideo się skończyło, wyjęłam z kiszeni jeansów moją komórkę i zaczęłam pisać sms. Klara próbowała zajrzeć mi przez ramię, żeby dojrzeć to, co próbuję napisać. Jednak ja uchyliłam się w bok. 
     - Możesz powiedzieć mi, do kogo piszesz? 
     Uśmiechnęłam się słodko na samo wspomnienie osobnika, który za jakiś czas odczyta moją wiadomość. Tęskniłam za nim. Bardzo za nim tęskniłam. Te wiadomości nie mogły zastąpić mi rozmowy z nim, ale zdawałam sobie sprawę, że teraz pewnie ma koncert, więc i tak odczyta moją wiadomość więcej.
     - Do Lou...

 Widzę, że coraz więcej osób zagląda na tego bloga, a niektórzy nawet czytają moje opowiadanie. Chciałabym poczytać trochę komentarzy, więc mam nadzieję, że dacie mi na to szansę :) One naprawdę bardzo mnie motywują. Jeśli pojawia się ich sporo, to automatycznie chce mi się pisać następny rozdział. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
 

3 komentarze:

  1. tylko niech nie umiera matka Niny ;(
    czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. boshe ten blog jest genialny nina i lou są tacy słodny ;**zakochańce awwwwwww :D już nie moge doczekać sie nn dodaj jak najszybciej bo to jest zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochaaaaaaam <3 czekam na następną część i mam nadzieję że zaraz się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń