Nie do końca wiedziałam, jakiej sukienki szukam. Żaden z chłopaków nie podał mi dokładnych wytycznych, dotyczących owego bankietu, czy co to tam miało być. Nie mówiąc już o tym, że nie powiedzieli mi, jak powinnam się ubrać. Czy lepiej by było, gdybym założyła wiszącą przede mną błękitną suknię wieczorową, czy też powinnam znaleźć sobie suknię balową?
Westchnęłam gorzko i załamana usiadłam na jednym z wieku foteli, które stały przed przebieralnią. Z jednej z nich wyszła właśnie dziewczyna, która z wyglądu wydawała mi się znajoma. Zastanawiałam się, kogo mi przypomina, kiedy przyszło olśnienie. Czy Niall nie wspominał mi w samochodzie, że Danielle wybiera się z nami?
Wyjęłam komórkę, ale uświadomiłam sobie, że nie mam jej numeru. Ale przecież mogłam zadzwonić do Liama, który z pewnością spędzał ten czas ze swoją dziewczyną. Dlatego też wybrałam jego numer. Odebrał już po trzecim sygnale.
- Nina? Coś się stało? - wydawał się być delikatnie wystraszony.
- Nie, nic. Chodzi tylko o to, że... Jest przy tobie Danielle? - ze zdziwieniem zauważyłam, że moje ręce zaczęły się delikatnie pocić. Czym się tak denerwowałam?
Może tym, że ostatnim raz, kiedy ją widziałam, plotkowała z Eleanor. Znając szczęście, które przez cały czas mi towarzyszyło, nie odpowie mi na to pytanie ze względu na swoją przyjaźń z szatynką. Albo, co by było gorsze, każe mi kupić suknię wieczorową, a sama założy balową. Tyle, że nie miałam innego wyboru. Musiałam jej zaufać, bo nikt inny raczej nie odpowie mi na pytanie. Jedyną osobą, która mogłaby to jeszcze zrobić była Perrie. Ale ona niestety była prawdopodobnie gdzieś w Stanach i dawała kolejne koncerty.
- Tak, jasne. Już ci ją daję - usłyszałam jakiś szmer, po czym wywnioskowałam, że komórka wędruje z rąk do rąk.
- Cześć - powiedziała nadzwyczaj miło. Wszystkie moje obawy ulotniły się, gdy usłyszałam ton jej głosu. Nie było w nim słychać żadnej nuty zawiści, zła, czy innych podobnych rzeczy.
- Musisz mnie uratować - powiedziałam trochę za bardzo melodramatycznie - Nie wiem, jaką sukienkę kupić sobie na ten jutrzejszy bankiet...
- Z tego, co wiem to ma to być coś bardziej w rodzaju balu, dlatego ja sama kupiłam sobie suknię balową. Długą, sięgającą prawie do samej ziemi. Do tego jest ze ślicznie wyszywanym gorsetem.
- Dziękuję, ratujesz mi życie!
- Jeśli chcesz mogę przyjechać i pomóc ci jakąś znaleźć. Gdzie dokładnie jesteś?

- Chyba już znalazłam sukienkę - powiedziałam wcale się nie skupiając nad tym, co mówię. Nie mogłam oderwać swojego wzroku od sukienki.
- O! To świetnie - odrzekła Danielle z nutką zawiedzenia w głosie. Chyba ona też chciała się wyrwać na zakupy. No, cóż może innym razem.
Pożegnałam się w pośpiechu z dziewczyną i chowając komórkę do torby, zaczęłam poszukiwania ekspedientki. Kiedy już ją znalazłam, zwróciłam się do niej z prośbą o odnalezienie odpowiedniego rozmiaru mojej wymarzonej sukienki.
***
13 lipiec, Sobota
Po śniadaniu zadzwoniłam do ojczyma. Przez jakieś dwadzieścia minut rozmawiałam z nim o mamie, po czym do telefonu podeszła Klara. Byłam niezmiernie szczęśliwa, że moja młodsza siostrzyczka wróciła do domu. Ale przede wszystkim byłam zadowolona z tego, że znowu będzie mogła widywać się z mamą. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że moja matka z ojczymem chcieli pozbawić ją być może ostatnich chwil z rodzicielką. Oczywiście miałam nadzieję, wręcz wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, ale zawsze miałam lekkie skłonności do pesymizmu.Po wyczerpującej rozmowie z moją kochaną siostrzyczką doszłam do wniosku, że powinnam zacząć przygotowania. Ten "bal" miał zacząć się już o trzeciej i miał trwać prawdopodobnie nawet do godzin po północny. Do tego miał się odbyć gdzieś na obrzeżach miasta, więc z pewnością dojazd zajmie nam też trochę czasu.
Z tego, co mogłam wywnioskować z wypowiedzi Nialla, bal miał być oblegany przez paparazzi. W końcu to "charytatywny" bal. Brałam jednak pod wątpliwość to, czy to faktycznie będzie bal charytatywny. A zresztą nawet jeśli tak... Ludzie nie będą się tym przyjmować, przyjdą tylko po to, aby zabawić się choć przez chwilę w doborowym towarzystwie.
Postanowiłam zacząć moje przygotowania od porządnego prysznica i umycia włosów. Potem zamknęłam się w mojej dosyć sporej łazience. Włączyłam radio (akurat leciała jakaś skoczna piosenka, której niestety nie znałam) i wyjęłam lokówkę. Kiedy skończyłam kręcić moje włosy, podpięłam je malutkim spineczkami z tyłu głowy, zostawiając z przodu tylko dwa kosmyki włosów. Uzyskałam niedbały, ale jednocześnie elegancki efekt, który w pełni mnie zadowalał.
Zegarek w moim telefonie wskazywał już godzinę pierwszą. Zabrałam się, więc za robienie makijażu. W prawdzie mówiąc nigdy nie byłam w tym za dobra. Zresztą nie potrzebna mi była ta umiejętność, gdyż rzadko kiedy się malowałam (co nie znaczy, że nie posiadam potrzebnych przyborów). Krok po kroku doprowadziłam do tego, że moje oczy zyskały efekt smoky eyes. Miałam nadzieję, że to odrobinę je powiększy.
Nie widziałam potrzeby użycia jeszcze czegoś. No, może poza pudrem i błyszczykiem. Przypudrowałam moje policzki, a na usta delikatnie nałożyłam błyszczyk. Nie widziałam potrzeby ładowania na swoją twarz ton fluidu. Wyglądałabym wtedy nie naturalnie, a tego nie chciałam.
Zostało mi jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam pomalować moje paznokcie. Lakier, tak jak i torebkę i buty, które pasowały mi do sukni, znalazłam w pobliskim butiku. Szybo zmyłam mój odrobinę już zdarty lakier z paznokci. Pomalowałam je nowym lakierem i starając się nie rozmazać świeżo pomalowanych paznokci, popsikałam moje włosy lakierem utrwalającym. Zrezygnowałam z malowania paznokci u nóg, bo i tak miałam buty na obcasie, który miały zakryte czubki.
Ponownie zerknęłam na zegarek w moim telefonie. Teraz zegarek wskazywał godzinę drugą. Miałam pewność, że zaraz chłopaki zaczną mnie wołać, żebym zeszła na dół, bo wychodzimy.
Ktoś wtargnął do mojego pokoju. Wychyliłam się zza drzwi, nie chcąc się pokazywać, ponieważ byłam w samej bieliźnie. Jak się okazało to Danielle weszła do mojego pokoju, ale najpierw grzecznie spytała się o pozwolenie.
Miała na sobie pudrową suknię balową. Faktycznie była ona niesamowicie długa i miała piękny gorset. Materiał sukni od pasa w dół był pospinany w dekoracyjne fałdy. Do tego jej kolor wspaniale komponował się z karnacją dziewczyny, której włosy były spięte w wprost idealnego koka, w którego wpięte były małe, pudrowe różyczki. Krótko mówiąc: wyglądała wspaniale.
- A ty jeszcze nie gotowa? - zapytałam mnie, jak mi się mogło tylko wydawać, retorycznie.
Delikatnie przytaknęłam głową, pamiętając o mojej fryzurze. Kiedy już otrząsnęłam się z podziwu dla jej sukienki, skomplementowałam jej ogólny wygląd i poprosiłam, aby dała mi jeszcze dziesięć minut. Skrycie miałam nadzieję, że tyle czasu wystarczy mi na wciśnięcie się w tę sukienkę.
Ponownie schowałam się w łazience i wyjęłam z pokrowca sukienkę, którą zdążyłam zabrać do łazienki przed przyjściem mojego gościa. Myślałam, że będę miała większe problemy z zasunięciem suwaka, który znajdował się z tyłu sukni, ale prawdę mówiąc wszystko poszło mi jak po maśle. Szybo wsunęłam na moje stopy śliczne pantofelki i dopiero, wtedy wyszłam do mojego pokoju.
- No i jak wyglądam? - spytałam, wykonując obrót, aby dokładnie zaprezentować jej moją kreację.
Oczekiwałam, jakiejkolwiek reakcji. Śmiechu, pochwały, czegokolwiek. Natomiast Dan uporczywie milczała. Stała na środku pokoju z lekko rozwartymi ustami. Nie umiałabym powiedzieć, co w tej chwili myśli o moim wyglądzie. Jej wyraz twarzy zdawał się być dla mnie nieprzenikniony.
- Wyglądasz... ślicznie - powiedziała po chwili, która wydawała mi się być wiecznością - Louis z pewnością będzie zachwycony, nie sądzisz?
- Nie obchodzi mnie jego zdanie - odpowiedziałam trochę za szybko.
Ciekawiło mnie to, czy było to ironiczne pytanie, czy też mówiła poważnie. Nie rozumiałam też tego, skąd wiedziała o mnie i o nim. Aż tak było to po mnie widać, kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy? Louis zerwał z Eleanor, ale od początku Danielle wiedziała, że pomiędzy mną, a nim jest... coś? Z pewnością dodała dwa do dwóch i wyszło jej rozwiązanie.
- Liam mi powiedział o tym, jak wczoraj wróciliście do domu trzymając się za ręce - odpowiedziała na moje nieme pytania.
Zaczynały mnie gryźć wyrzuty sumienia. Dziewczyna, która stała przede mną przyjaźniła się z byłą chłopaka, który mi się podobał. Jakie to wszystko pokręcone. A jeśli ona wpadnie na genialny pomysł powiedzenia tego wszystkiego Eleanor?
- I nie masz nic przeciwko temu? - spytałam głupio. Od razu się zreflektowałam - To znaczy wiem, że przyjaźnisz się z El...
- Po prostu dobrze się z nią dogaduję. Rozumiała przez, co przechodzę przez paparazzi. W końcu ona przeżywała to samo. Ale to nie znaczy, że chcę zniszczyć rodzący się pomiędzy tobą, a Lou związek - przerwała mi - Może zejdźmy już na dół, bo chłopaki będą się denerwować.
- Dobrze... - zdołałam tylko wypowiedzieć.
- No, nareszcie. Zaczynaliśmy się martwić, czy zdążymy - usłyszałam słowa Harry'ego.
Pokonałyśmy parę ostatnich schodków i stanęłyśmy naprzeciw całego zespołu. Na widok ich wszystkich zaniemówiłam. Teraz już wiedziałam, co w ich wyglądzie podoba się milionom nastolatek na całym świecie. Mój widok od razu przyciągnął Louis. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, próbując zapamiętać jego wygląd na zawsze. Ze zdziwieniem zauważyłam, że on także wpatruje się we mnie w podobny sposób. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy poczułam w brzuchu stado motyli, które pojawiło się wraz z przyjemnym uczuciem ciepła.
- Wyglądacie niesamowicie - wyraził swoje zdanie Liam i pocałował Danielle prosto w usta. Nie był to długi pocałunek, ale był... niezmiernie słodki.
Jeszcze dosłownie parę dni temu nie sądziłam, że mogę nie mieć nic przeciwko pocałunkom, a tu proszę. Nie dość, że nie mam nic przeciwko to jeszcze sama chciałabym być na miejscu Dan. Tylko, że mnie całowałaby zupełnie inna osoba.
- Chodźmy już, bo naprawdę zaraz się spóźnimy - poprosił Niall.
Wszyscy wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do długiej, czarnej limuzyny, która czekała na nas przed domem. Pogoda nie dopisywała tak jak w ostatnich dniach. Było pochmurnie, ale na szczęście obywało się bez deszczu.
Zajęłam miejsce koło Nialla i Danielle. Naprzeciwko nas siedzieli Harry, Louis i Liam, zaś Zayn usadowił się na siedzeniu z boku samochodu. Miałam wrażenie, że moja kreacja zajmuje większość wolnego miejsca w limuzynie.
Panowała cisza do czasu, aż ktoś odchrząknął. Rozejrzałam się po twarzach osób siedzących koło mnie, szukając osoby, która próbowała zwrócić na siebie uwagę. Ktoś odchrząknął ponownie i odkryłam, że to Payne jest ową osobą.
- Nina... - a więc to o moją uwagę chodziło - Zaproszenia na ten bal były rozdawane dla naszego zespołu z osobami towarzyszącymi. Nie ciągnęlibyśmy cię na ten bal, ale nasz menadżer stwierdził, że dobrze by wyglądało, gdybyś poszła z którymś z nas...
- W takim razie pójdę z Lou - odrzekłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Mimowolnie poczułam, jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
- Tylko, że on niedawno zerwał z Eleanor. Musisz zrozumieć, że nie wyglądałoby to dobrze... Rozumiesz prawda?
Czy rozumiałam? Zrozumiałam to, że Tomlinson będzie tańczył z wszystkimi dziewczynami na sali poza mną, bo "nie wyglądałoby to dobrze". Podczas, gdy ja będę stała w kącie i umierała z zazdrości o niego. W końcu nie wytrzymam i zacznę płakać, ale on nawet tego nie zauważy. Za bardzo będzie zajęty flirtowaniem z kolejnymi naiwnymi dziewczynami.
- W takim razie... Pójdę z Harrym, jeśli on nie ma nic przeciwko temu.
Lokaty pokręcił przecząco głową. W takim razie niech Lou też będzie zazdrosny. Najlepiej o własnego kumpla.
***
Wiedziałam, że to co robię jest strasznie głupie. Ale to nie moja wina, że Louis nie miał odwagi powiedzieć mi prosto w oczy, że bardzo chciałby iść na ten durny bal ze mną, ale niestety nie może. Wtedy nie bolałoby to tak bardzo, bo wiedziałabym, jak on się z tym czuje. Ale w ten sposób mogłam nawet myśleć, że jest to dla niego obojętne, czy pójdę z nim, czy pójdę z Harrym. Zdawał się być kompletnie niezainteresowany tym. To właśnie bolało mnie najbardziej.
Limuzyna się zatrzymała. Najpierw wysiedli z niej Niall, Lou i Zayn, czyli chłopaki którzy dzisiejszy wieczór spędzą jako single. Chociaż wiedziałam, że będę miała oko na Zayna ze względu na Perrie.
Potem wysiadł Liam, który poczekał na Danielle, po czym objął ją w pasie i razem z nią ruszyli w stronę sali balowej.
Zaraz po nim wyszedł Harry, który również na mnie poczekał. Podał mi rękę, którą niepewnie złapałam.
- Gotowa? - spytała, ale ja nie zdążyłam odpowiedzieć, bo już pociągnął mnie za rękę, tym samym wyciągając mnie z bezpiecznego i wolnego od fotografów samochodu.
On również objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Wszystko to jednak robił po przyjacielsku, nie przekraczając pewnych granic.
Oślepiły mnie flesze aparatów. Po prostu przez chwilę nie wiedziałam nic poza białymi światełkami. Ale przez cały czas starałam się mieć otwarte oczy i uśmiechać się. Nie wiedziałam, jak mi to wychodzi, ale miałam nadzieję, że nie wyglądam tak źle.
Styles ruszył przed siebie po długim czerwonym dywanie. Co parę kroków zatrzymywaliśmy się, aby zrobić sobie kolejne zdjęcia. Byliśmy pytani również o dziwne rzeczy (m.in. czy jesteśmy parą), ale mój towarzysz kompletnie olewał ich pytania, uśmiechał się tylko i pozostawiał wszystko bez komentarza. Czułam się trochę, jak na jakimś rozdaniu Oscarów, ale w sumie podobało mi się to.
Harry wprowadził mnie do środka. Zaniemówiłam z wrażenia. To faktycznie była sala balowa. Bogato zdobiona, pozłacana sala balowa. Podobna do tych, które widziałam w bajkach. Tylko, że ta wyglądała jeszcze lepiej, gdyż była prawdziwa.
- Robi wrażenie, co? - spytał i złapał z tacy, z którą właśnie przechodził kelner, dwa kieliszki szampana. Podał mi jeden z nich, a sam napił się z tego drugiego.
- Zdecydowanie - powiedziałam i sama skosztowałam szampana. Miał delikatny i świeży smak.
Rozejrzeliśmy się po całej sali i okrążyliśmy ją całą. Mój partner zdążył zamienić parę zdań z nieznanymi mi osobami i wypić cały kieliszek szampana. Ja natomiast przez cały czas wzrokiem szukałam takiego jednego chłopaka.
- Stoi przy stoliku z przystawkami i rozmawia z wysoką blondynką, która jest odrobinę podobna do ciebie - powiedział nagle lokaty.
Obejrzałam się w wskazaną stronę. Faktycznie, Lou stał i rozmawiał z blondynką, która miała na sobie wściekle różową suknię. Do tego dziewczyna miała we włosy wpiętego wielkiego kwiatka o tym samym kolorze, który miała jej suknia. Zdecydowanie przesadziła z ilością różu.
- Zatańczmy - zaproponował chłopak, który wciąż stał koło mnie.
- Nie - w takiej sytuacji w ogólnie nie miałam ochoty tańczyć.
- Daj spokój... Stojąc tu i wpatrując się w niego na pewno nie wzbudzisz jego zazdrości - spojrzałam na niego zaskoczona - Przecież po to chciałaś tu przyjść ze mną. Liam odpadał, bo przyszedł z Danielle. Zayn spotyka się z Perrie, więc nie było by to fair wobec niej, skoro nic by nie wiedziała. A Niall raczej nie potrafiłby ci pomóc tak dobrze, jak ja - lokaty uśmiechnął się do mnie zadziornie i podał mi rękę, którą pewnie ujęłam.
***
Rozpoczęła się kolejna piosenka. Po minie Harry'ego poznałam, że i tym razem będziemy tańczyć. On nie chciał się poddać, chociaż ja zrobiłam to już dawno. Dokładnie w momencie, kiedy wielki zegar w sali balowej wybił północ. Moje nogi już błagały mnie o zakończenie tańczenia, ale nie mogłam tego zrobić, gdyż Harry nie potrafił przyjąć do wiadomości, że on nie przyjdzie. Louis nie przyjdzie, bo nie jest wcale o mnie zazdrosny. Był chyba za bardzo zajęty ową blondynką, którą poznał na początku balu.
Nagle ktoś delikatnie tyknął Harry'ego. Chłopak odwrócił się w stronę owej osoby. Nareszcie, może ktoś będzie chciał z nim porozmawiać, a ja będę mogła chociaż parę minut odpocząć.
Lokaty wypuścił mnie ze swoich objęć, ale ktoś zajął jego miejsce. Podniosłam wzrok do góry i moje spojrzenie spotkało się z niesamowitymi oczami Lou.
- Mogę z panią zatańczyć?
Ponuro pokiwałam głową. Harry gdzieś się ulotnił. Nie dziwiłam mu się. Przeze mnie nie mógł tego wieczoru spędzić w ciekawy sposób.
- Wszystko w porządku? - spytał chłopak.
Ponownie pokiwałam głową, nie wkładając w to ani grama życia. Robiłam to, co myślałam, że ode mnie oczekuje.
- Na pewno? Przecież widzę, że coś jest nie tak... - naciskał.
Zamiast pokiwać głową, powiedziałam gorzko:
- I ty się jeszcze śmiesz pytać, co się stało?
Wyrwałam się od niego i pobiegłam w stronę wyjścia na zewnątrz. Zrobiłam to na tyle wolno, że ludzie prawie wcale nie zauważyli, że coś się stało.
Wylądowałam na jakimś wielkim tarasie, z którego rozciągał się wspaniały widok na rosnące za domem kwiaty, żywopłoty i drzewka. Cały ogród wydawał się być niebywale zadbany i czysty.
Usiadłam na ławeczce z białego marmuru, aby móc napawać się tym pięknym widokiem dłużej. Ale na zewnątrz było strasznie zimno, a ja nie miałam żadnego płaszcza, czy sweterka, którym mogłabym się okryć. Zadrżałam, kiedy zawiał wiatr. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, ale ja i tak nie miałam chęci powrotu do środka.
Ktoś usiadł na ławce koło mnie. Tym kimś był Louis. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął mnie do siebie. Nie protestowałam, bo naprawdę było mi strasznie zimno.
- Mówiłem ci już, że ślicznie dzisiaj wyglądasz? - usłyszałam jego cichy szept.
Pomimo tego, że byłam na niego okropnie zła i wściekła, nie potrafiłam powstrzymać cichego chichotu.
- Chodzi o to, że nie mogłaś ze mną iść na ten bal, prawda? - spytał mnie, ale nie czekając na moją odpowiedź, kontynuował - Posłuchaj, ja wiem, że to strasznie głupio wyszło. Nawet nie wiesz, jak bardzo to ja chciałem z tobą iść na ten bal. Ale nie mogłem... Tak bardzo chciałem, ale nie mogłem! Do tego powiedziałaś, że możesz pójść na niego z Harrym. Mogłaś iść z Niallem, z Zaynem, bo jestem pewny, że Perrie nie miałaby ci tego za złe. Ale ty wybrałaś akurat jego. Przez cały wieczór chciałem podejść, bo nie mogłem znieść tego jego triumfującego uśmieszku. Tak bardzo chciałem być na jego miejscu. Najzwyczajniej w świecie zazdrościłem mu, że to on tańczy z tobą, a nie ja. A przecież to mnie wczoraj...
Nie mogłam już dłużej znieść jego paplaniny. Dla tego zamknęłam jego usta pocałunkiem. Miały delikatny smak szampana, który pewnie przed chwilą pił. Nie przeszkadzało mi to jednak, wręcz przeciwnie.
Po chwili oderwałam swoje usta od jego, bo przypomniałam sobie o ważnym pytaniu, które przez cały dzień chodziło mi po głowie. W woli ścisłości: od wczorajszego pocałunku.
- Kim ja tak właściwie dla ciebie jestem?
Louis od razu opowiedział mi na moje pytanie, jakby odpowiedź znał już od dawna, więc nie musiał się nad nią zastanawiać.
- Jesteś moją dziewczyną - nie zdajecie sobie nawet sprawy, jak te słowa brzmiały w jego ustach.
Rozdział pojawia się trochę późno, ale to dlatego, że przez tyle czasu nie mogłam wybrać idealnej piosenki. W końcu wybrałam Skinny Love w wykonaniu Ed'a Sheerana. Może nie jest idealna, ale brzmi nieźle. Dedykacja idzie do Patrycji, której obiecałam, że zadedykuję poprzedni rozdział, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Doceniam to, że piszesz to, co myślisz o rozdziale. Nie przedłużając: chciałabym jeszcze tylko zachęcić do komentowania :)
Sorry że dopiero komentuje ale dopiero założyłam konto, A do rozdziału jest bardzo fajny zresztą jak każdy zaprzam do mojegi bloga
OdpowiedzUsuńhttp://htpprokzonedirektion.blogspot.com/
Bardzo dziękuję za dedykację ;), rozdział mi się naprawdę podobał, szczególnie końcówka, która była pełna napięcia [chyba można to tak nazwać :)]. Czekam z niecierpliwością co stanie się w następnym rozdziale i jeszcze raz dziękuję za dedykację. ;>
OdpowiedzUsuńBal, szampan, przystojniak ... Wszystko idealne ^^ Aż też tak chce xd
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Ninie, że była zła. Mógł jej to powiedzieć na osobności i szczerze, a nie, że nie dość, że przy wszystkich to jeszcze potem zabawiał się z jakąś blond barbie ;/ Grr ...
Rozdział miły, fajny i strasznie przypomina mi, że ja nadal nie mam chłopaka, haha :D Przez ciebie czuję pustkę :PP
Ale to i tak nie zmienia faktu, że kocham twojego bloga i mam banana na twarzy, za każdym razem, gdy widzę, że pojawił się nowy rozdział :)
Wkradło się troszkę błędów, al każdy je ma, więc niema się tym co przejmować :)
Pozdrawiam ! :*
Już myślałam, że Louis nie podejdzie do niej.
OdpowiedzUsuńOczywiście z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
Fajny
OdpowiedzUsuńTo mój blog jak będziesz miała chcwilkę to zajrzyj do mojego bloga :-)
http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=2592461066784484285#basicsettings