piątek, 17 maja 2013

Rozdział 7

6 lipiec, Sobota
     Uff. Po raz pierwszy byłam świadkiem tak wysokiej temperatury w Londynie. Było tak gorąco, że po moim godzinnym bieganiu, z mojego ciała dosłownie płynął pot.
     Weszłam do domu i odetchnęłam z ulgą. Było tu tak przyjemnie chłodno.
     Jak zawsze udałam się do kuchni po butelkę zimnej wody, którą wyciągnęłam z lodówki. Szybko wypiłam jej całą zawartość, po czym wyrzuciłam pustą już butelkę do kosza. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, co mogłabym zjeść. Po biegu w takim słońcu, byłam nie tylko zmęczona, ale i bardzo głodna.
     Do kuchni wszedł Liam. Uśmiechnął się do mnie i zaczął przygotowywać śniadanie. Wyjął z lodówki jajka, szynkę i szczypiorek. Wygląda na to, że będzie jajecznica. Pychota.
     - Rozmawiałem z Zaynem i wpadliśmy na pomysł, abyśmy przed koncertem, urządzili sobie taki mały turniej w piłkę nożną. Może chciałabyś zaprosić tego Nate’a? – zaproponował.
    Pomysł spędzenia z nim trochę czasu, bardzo mi się podobał. Zresztą sam Nate bardzo mi się podobał. Był miły, zabawny i przystojny. Tak zdecydowanie był przystojny. Mimo tego, że poznałam go dopiero wczoraj, skutecznie odsuwał moje myśli od Lou. Z czego byłam bardzo zadowolona.
     - Myślę, że to fajny pomysł. Zaraz do niego zadzwonię…
     - Do kogo zadzwonisz? – spytał zaspany Harry, wchodząc do kuchni. Mocno przecierał oczy, jakby dopiero przed chwilą podniósł się z łóżka.
     - Do Nate’a – odpowiedział za mnie Liam, krojąc przy tym szczypiorek.
     - To ten gościu, którego poznałaś wczoraj?! – spytał z wyrzutem lokaty. Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej jogurt. Napił się łyka, ale skrzywił się i odstawił butelkę na blat.
     - Przeszkadza ci to? – zapytałam wściekła. Nie będzie się tak do mnie odzywał, a tym bardziej nie będzie decydować o tym, z kim mam się spotykać, a z kim nie. Poza tym nie powinno go to w ogóle interesować.
     Spuścił głowę zażenowany, a w odpowiedzi na moje pytanie burknął coś niezrozumiałego pod nosem. Podszedł do Liama i zaczął pomagać mu przy śniadaniu.
     - Perrie też przyjedzie? – zmieniłam temat po chwili. Nie mogłam pozwolić, żeby coś lub ktoś zepsuł tak świetnie zapowiadający się dzień.
     - Mhm. Danielle i Eleanor też… - Liam mówił coś dalej, ale ja się kompletnie wyłączyłam.
     Czyli Eleanor też będzie? I koniec ze świetnie zapowiadającym się dniem. Jeśli Louis albo Harry przypomni sobie o tym pomyśle z przyjaźnią, będzie nie ciekawie. Chociaż z drugiej strony, jeśli Nate przyjdzie nie będzie tak źle. Zamiast skupiać się na Lou i Eleanor oraz ich publicznym okazywaniu, zajmę się nim. Jeśli przyjdzie...
     Wyciągnęłam telefon z kieszeni moich spodni i pospiesznie wybrałam niedawno dodany numer. Nate odebrał już po drugim sygnale.
     - Cześć. Właśnie o tobie myślałem - powiedział, a ja po jego słowach zarumieniłam się delikatnie. W końcu nie codziennie myśli o mnie takie ciacho.
     Streściłam mu szybko to, co powiedział mi Liam. Dodałam od siebie, że bardzo bym się ucieszyła, gdyby się pojawił. Kiedy spytałam, czy się zgadza, przytaknął. Spytał, gdzie dokładnie ma przyjechać. Wytłumaczyłam mu, gdzie znajduje się dom chłopaków i rozłączyłam się.
     - Przyjedzie? - spytał Styles. Widać było, że jest bardzo ciekawy odpowiedzi. Wiercił się niespokojnie na krześle i wpatrywał się we mnie z niecierpliwością.
     - Pójdę się przebrać - powiedziałam i spojrzałam na Liama. Uśmiechał się pod nosem, prawie niezauważalnie.
***
     Popsikałam się jeszcze raz moim ulubionymi perfumami. Pachniały prawdziwym latem... Malinami, morską bryzą i poranną rosą. Po ustach delikatnie przejechałam błyszczykiem i już byłam gotowa na "spotkanie" z Natem.
     Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, od razu wybiegłam z pokoju i zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się trójka dziewczyn. Perrie, Eleanor, a tej trzeciej nie znałam... Chociaż podejrzewałam, że to dziewczyna Liama. Nie myliłam się.
     Panna Calder minęła mnie i weszła do domu. Koło mnie stanęła owa nieznajoma. Podała mi rękę.
     - Danielle - powiedziała i posłała mi szeroki uśmiech. Uścisnęłam delikatnie jej rękę i również się
przedstawiłam.
     Danielle zaraz poszła w ślady Eleanor i skierowała się w stronę wielkiego ogrodu na tyłach domu.
Natomiast do mnie podeszła Perrie.
     - To będzie długi dzień, prawda? - spytała mnie, raczej nie oczekując odpowiedzi. Mimo tego kiwnęłam głową.
     Zaprowadziłam ją do kuchni, gdzie podałam jej szklankę zimnej wody. Zaczęłyśmy rozmawiać o dzisiejszym dniu. O tym jak będzie wyglądał koncert i co będziemy robić po nim. Po jakiś dziesięciu minutach do kuchni wszedł Zayn, który porwał swoją dziewczynę i zaprowadził w bliżej nieokreślone miejsce (czytaj: do ogrodu).
     Złapałam czerwone jabłko i przeszłam do jadalni. Kiedy wzięłam pierwszy gryz, ktoś stanął koło mnie. Podniosłam głowę, a mój wzrok zatrzymał się na tęczówkach Lou.
     - Możemy porozmawiać? - spytał niepewnie. Był zdenerwowany.
     - Mamy o czym? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Nie chciałam być nie miła, ale na zewnątrz czekała jego dziewczyna.
     - Chciałbym pogadać o n... - jego słowa przerwał dzwonek do drzwi. Rzuciłam Lou lodowate spojrzenie, które miało świadczyć o tym, że już raczej nie porozmawiamy. Wcale. Poszłam otworzyć.
     - Cześć. Jak widzisz jestem - powitał mnie Nate i wręczył mi malutki bukiet kwiatów.
     Podziękowałam mu i złapałam go za rękę, żeby zaprowadzić go do wszystkich. Zerknęłam jeszcze przez ramię, żeby sprawdzić, czy Lou nadal stoi w jadalni. Już go tam nie było, dlatego wyszłam z Natem na dwór.
     Tak na prawdę nie był to ogród. Chłopaki postarali się o to, aby zamiast rosnących drzewek i kwiatów, znajdowało się tam pole do gry.
     Wszyscy przywitali się z Natem. Nawet Louis powiedział ciche "hej". Zawsze coś.
     Podczas, gdy chłopaki dzielili się na drużyny, razem z Perrie rozłożyłyśmy wielki koc piknikowy, na którym usiadłyśmy my, Eleanor i Danielle. Oczywiście zbiegiem okoliczności było to, że siedziałam pomiędzy Perrie, a Eleanor.
     Jedną drużynę tworzyli Liam, Nate i Niall, drugą natomiast Louis, Zayn i Harry. Bramkarzami zostali Liam i Harry.
     Gra się rozpoczęła. Za każdym razem, gdy Louis spektakularnie przechwycił piłkę lub był blisko strzelenia bramki, El zaczynała głośno klaskać i wiwatować. Natomiast, gdy robił to Nate, to ja biłam brawo i ja wiwatowałam. Poniekąd chciałam utrzeć nosa El i zdenerwować Lou. Ale Nate nie był taki zły. Widać było, że umie grać w piłkę nożną. 
     Kiedy Nate strzelił pierwszego gola, podniosłam się z mięciutkiego kocyka i rzuciłam się mu na szyję. Był zdziwiony, ale i tak mnie przytulił. Zresztą dosyć mocno.
     - Boisko nie służy do obściskiwania - powiedział przez zaciśnięte zęby Tomlinson. Nie wiedziałam, czy mówi serio, czy żartuje. Dla pewności odsunęłam się i wróciłam na koc.
     Zaczęła się ostrzejsza gra. Louis zaczął dosyć mocno faulować Nate'a. Pomimo tego, że Liam zwrócił mu parę razy uwagę, nic sobie z tego nie robił. Nie popychał go ani nie uderzał, były to po prostu nie czyste zagrania. Mój nowy znajomy nic nie mówił, przecież nie działa się mu jakaś prawdziwa krzywda. Do czasu...
     Kiedy chłopaki rozpoczęli grę, po drugiej strzelonej przez Williams'a bramce, widać było, że Lou jest bardzo wkurzony. Dlatego w momencie, w którym Nate znowu przejął piłkę od Nialla, zrobił wślizg. Nate wylądował na ziemi i nie podnosił się.
     Wystraszona podniosłam się i podbiegłam do niego. Miał zamknięte oczy.
     - Wszystko w porządku? - spytałam przejęta.
     - Tak, ale wydaje mi się, że skręciłem kostkę - odpowiedział po chwili.
     Pomogłam mu wstać. Nate oparł się na mnie i razem ruszyliśmy do kuchni, gdzie przyłożyłam mu do bolącej kostki lód.
     - Jak on może być taki nieodpowiedzialny... Nie zdawał sobie sprawy, że może Ci coś zrobić - mruczałam pod nosem.
     - Nic mi się nie stało - przekonywał mnie.
     Do kuchni wbiegł Liam, który trzymał coś w ręku. Poszedł do Nate'a, włożył mu coś do ręki i wytłumaczył:
     - Jeśli chciałbyś przyjść, to zapraszamy - szybko odszedł do Danielle, która stała przy drzwiach prowadzących do jego pokoju.
     Spojrzałam na otwartą rękę chłopaka. Tak jak myślałam, były to bilety na koncert One Direction.
     - Musisz przyjść - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego szeroko.

***

     Zaczęłam skakać w rytm kolejnej piosenki. Była to chyba piosenka "Kiss you", ale nie byłam pewna. W każdym razie była bardzo zabawna, a ludzie świetnie się przy niej bawili. Wszyscy skakali, śpiewali lub krzyczeli. Jakieś szaleństwo.
     Kiedy piosenka się skończyła, Harry zapowiedział wolniejszą piosenkę. Światła przygasły, a fanki wyciągnęły telefony i włączyły flesh. Wszystko to dawało niesamowity efekt.
     - Niesamowite, prawda? - szepnął Nate, który pochylił się w moją stronę.
     - Tak. Zdecydowanie.
     Koncert trwał jeszcze ponad godzinę, a gdy się skończył razem z Natem ruszyliśmy w kierunku kulis. Fanki pchały się na nas z każdej strony, ale jakimś cudem udało nam się dotrzeć za kulisy.
     - I jak? Podobało się? - spytał nas Niall.
     - Było świetnie! - odpowiedziałam entuzjastycznie.
     - Bardzo się cieszę, że ci się podobało - dołączył się Liam - Mamy małą prośbę. Musimy udzielić krótkiego wywiadu, a Paul mówi, że ty też powinnaś coś powiedzieć. Obiecuję, że potem zabierzemy cię na jakąś imprezę.
     - Jeśli muszę... - miałam wrażenie, że to się źle skończy. Też tak czasem macie? Wydaje Wam się, że nie powinniście czegoś robić, ale pomimo złych przeczuć i tak to robicie? Tak było i tym razem.
     Stałam z chłopakami w małym, lecz przestronnym pokoju. Obok nas na fotelu siedziała młoda prezenterka jakieś nieznanej mi stacji telewizyjnej. Miała krótkie kruczoczarne włosy, długie nogi i pełne usta. Ubrana była w śliczną, ale jak dla mnie trochę za krótką, limonkową sukienkę. Poprosiła, żebyśmy zajęli miejsca na kanapie. Tak też, więc zrobiliśmy.
     - Możemy zaczynać? – spytała prezenterka. Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy.
     Kamerzysta włączył kamerę i skierował ją na nas.
     - Nazywam się Natalie Ross. Dzisiejszy wywiad przeprowadzam ze sławnym zespołem. One Direction to sławny brytyjsko-irlandzki boysband. Chłopaki zorganizowali konkurs, którego zwyciężczyni miała szansę poznać chłopaków. Przedstawiam  wam zwyciężczynię owego konkursy Ninę Brzozowską, a także członków zespołu, chociaż z pewnością już ich znacie. Liam Payne, Niall Horan, Louis Tomlinson, Zayn Malik oraz Harry Styles.
     Kiwnęłam delikatnie głową i wygodnie rozsiadłam się na kanapie.
     - Pierwsze pytanie kieruję do Ciebie, Louis - chłopak przeniósł swój wzrok ze ściany i skierował go na Natalie.
     - Chciałabym wiedzieć, czy to prawda, że pomiędzy tobą, a twoją dziewczyną, nie układa się najlepiej?
     Tomlinson zaczął nerwowo kręcić się na kanapie. Zayn trącił go łokciem, jakby chciał przyspieszyć odpowiedź.
     - Mieliśmy mały kryzys, ale teraz jest już dobrze - posłał swój firmowy uśmiech, ale widać było, że jest on po prostu wymuszony.
     - Rozumiem. W takim razie mam kolejne pytanie do ciebie. Co jest pomiędzy tobą, a Niną?
     Teraz to ja zaczęłam się kręcić. Próbowałam znaleźć sobie wygodniejsze miejsce, czy też próbowałam się schować? Zdecydowanie to drugie.
     Swoją drogą dobre pytanie. Nigdy (jeśli tym słowem można nazwać niecały tydzień) nie rozmawialiśmy o tym, co jest  między nami. Bo zdecydowanie nie byliśmy przyjaciółmi.
     - Nic. Kompletnie nic - odpowiedział szybko i poważnie Lou.
     Chciałam zapaść się pod ziemię. Publicznie przed tysiącami ludzi, którzy będą to oglądać, przyznał, że nic do mnie nie czuje. Zrobiło mi się strasznie słabo i gorąco. Czy na sali jest jakiś lekarz?

***
     - To, co idziemy do jakiegoś klubu? - spytał Zayn, po czym ziewnął.
     Byliśmy już po "wywiadzie", jeśli można to coś tak nazwać. Dziennikarka zadała mi parę pytań o to, jak to jest mieszkać z takim zespołem. Potem pytała chłopaków o koncerty, plany związane z przyszłością zespołu, a także o to, czy pokazali mi już Londyn. Na końcu grzecznie podziękowała i wypuściła nas z tego dusznego pomieszczenia.
     - Okay - zgodził się Harry i wsiadł do wielkiego auta. Zaraz potem w jego ślady poszła reszta zespołu, Nate i ja.
     Po jakiejś półgodzinnej jeździe znaleźliśmy odpowiedni klub. Nie był to ten, w którym byliśmy ostatnio. Ten z pewnością był większy i bardziej zatłoczony. Ludzie tłoczyli się na parkiecie tak bardzo, że przejście pomiędzy nimi do baru było praktycznie nie możliwe.
     Jakimś cudem przepchnęliśmy się do baru i zamówiliśmy sobie po drinku. Jednym haustem wypiłam całą zawartość kieliszka.
     Zamówiłam następnego drinka, którego również od razu wypiłam. Po takim dniu zasługiwałam chyba na chwilę zapomnienia, prawda?
     - Zatańczymy? - szepnął Nate prosto do mojego ucha.
     Złapałam rękę, którą mi podawał i ruszyłam z nim na sam środek parkietu. Tak impreza dopiero się rozkręca.

***
     Nate pociągnął mnie za rękę i zaprowadził w kąt klubu. Oparłam się o ścianę, która była przyjemnie chłodna. Mi samej po jakiś pięćdziesięciu przetańczonych piosenkach i jednym, trzech, sześciu wypitych drinkach było strasznie gorąco. W każdym razie po szóstym drinku przestałam liczyć.
     - Ślicznie pachniesz - wychrypiał cichutko Nate, zbliżając się do mojej szyi. 
     Złożył pocałunek na moim obojczyku, a ja zachichotałam rozbawiona. Co mnie tak bawiło? W sumie nie wiedziałam, ale wypity alkohol robił swoje.
     Chłopak złożył kolejny pocałunek na moim obojczyku, następnie na mojej szyi. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Ze swoimi pocałunkami jechał coraz wyżej, niebezpiecznie zbliżając się tym samym do moich ust. Najpierw jednak złożył paręnaście pocałunków na moich policzkach. Jego dłonie zsunęły się niby przypadkiem na moje pośladki. Zbliżył swoje usta do moich i nachylił się, aby wreszcie mnie pocałować. 
     Ktoś jednak oderwał Nate'a ode mnie i pięścią uderzył go w szczękę. Chłopak wylądował na parkiecie klubu. Z jego ust poleciała malutka strużka krwi. Jakaś dziewczyna pochyliła się nad nim, aby mu pomóc. Ten sam chłopak, który uderzył Nate'a objął mnie opiekuńczo ramieniem i wyprowadził z klubu.
     Spojrzałam na mojego "wybawcę" i wyrwałam się z jego ramion. Louis spróbował mnie znowu objąć. Tym razem jednak zdawałam sobie sprawę, kto próbuje mnie objąć, więc odsunęłam się od niego.
     Na twarzy Lou pojawił się smutek, ale był widoczny tylko przez chwilę. Zaraz potem przybrał kamienną maskę.
     - Czemu mnie wyprowadziłeś? Świetnie się bawiłam - wybełkotałam wzburzona.
     Nie do końca zdawałam sobie sprawę do czego mogłoby dojść, gdyby nie Tomlinson. Byłam po prostu zła na niego. Za to, że mnie wyprowadził z tego klubu. Za Eleanor, a przede wszystkim za to jak mnie potraktował.
     Gdybym była trzeźwa z pewnością próbowałaby ukryć ową złość, ale... Cóż wychodzi na to, że nie powinnam była tyle pić.
     - Gdy wytrzeźwiejesz na pewno mi podziękujesz. A teraz chodź - złapał mnie za rękę. Po moim ciele przeszły nie tylko iskry, ale i pojawiły się na nim ciarki.
     Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a kiedy on posłał mi pytające spojrzenie, wskazałam mu moje buty. Miałam na sobie buty na wysokim obcasie. Już czułam mój jutrzejszy ból z powodu wielu otarć.
     - To co mam zrobić? Mam cię zanieść? - zażartował. Tylko, że chyba nie zrozumiał, że pijany człowiek nie potrafi odróżnić, kiedy ktoś mówi serio, a kiedy ktoś żartuje.
     Wyciągnęłam w jego stronę moje ręce. Uśmiechnął się, pokiwał głową z niedowierzaniem, ale i tak wziął mnie na ręce. Zaczął iść przed siebie, niosąc mnie na swoich rękach.
    W myślach pochwaliłam się za to, że ostatecznie założyłam dzisiaj jeansy, a nie krótką spódniczkę, którą planowałam założyć.
     Podniosłam swoją głowę do góry i spojrzałam w oczy Louisa. Miał takie śliczne oczy. Prawie w nich utonęłam.
     - Pocałuj mnie - poprosiłam go cichutko. Nie panowałam nad tym, co mówię. Nie zdawałam sobie sprawy, co mówię.
     Lou nie zaśmiał się. Był całkiem poważny, gdy powiedział:
     - Nie teraz.
     - Dlaczego? - spytałam głupio. Nie byłam już na niego zła. Chciałam, żeby mnie pocałował.
     - Bo jesteś pijana...
     - Nie zrobisz tego tylko dlatego, że jestem pijana? - spytałam, delikatnie przechylając głowę na bok. Byłam zaskoczona, ale i jednocześnie zawiedziona.
     Zapanowała niezręczna cisza. Chłopak nie chciał odpowiedzieć na moje pytanie. Zresztą nie potrzebowałam odpowiedzi.
     Sama też nie wiedziałam, co powiedzieć. Nawet to, że byłam pijana, w żaden sposób nie pomagało mi w powiedzeniu czegokolwiek.
     I nagle odezwał się chrypliwy głos. Jakby właścicielka tego głosu była bliska płaczu.
     - Nie zrobisz tego? - powiedziała Eleanor, która faktycznie była bliska wypuszczenia długo powstrzymywanych łez na wolność.

  Rozdział pojawia się dzisiaj na prośbę mojej przyjaciółki, która nie mogłaby przeczytać go jutro. Kasiu, mam nadzieję, że Ci się spodobał :) Osobiście nie jestem z niego za bardzo zadowolona. Pojawiło się strasznie dużo powtórzeń imion, ale naprawdę starałam się to naprawić. Do tego zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten rozdział, ale wyszedł jaki wyszedł. Trochę się rozpisałam, więc nie przedłużając... Zachęcam do komentowania :)

5 komentarzy:

  1. Jeżeli ktoś się spodziewał, że będę słodzić, uhh ahh słodko itp.to raczej nie w moim stylu :3
    Trzeba przyznać opowiadanie zaczęło się inaczej niż w innych. Jednakże, inaczej nie znaczy gorzej ;)
    Bohaterka ma charakter, więc nie jest to jednolita papka bez wyrazu, nie ma większych błędów ew. jakieś przypadkowe literówki.
    Czyta się bardzo przyjemnie.
    Nie mogę chwilami ogarnąć zachowania Lou ale to zapewne jest związane z dalszymi perypetiami.
    Więc na chwilę obecną wielkie gratulacje za pomysł i przekazanie go w czytelny i przejrzysty sposób.Czekam na kolejny rozdział, bardzo chętnie dowiem się co się zdarzy w kolejnych rozdziałach.Jak na razie jest świetnie więc mogę tylko życzyć dalszych sukcesów i przypływu weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Nikoo
    Twój blog jest świetny, od początku jego założenia zaczęłam go czytać i mega mi się podoba. Ten rozdział jest po prostu świetny .Bardzo lubię grę w piłkę nożną i cieszę się ,że chłopcy w to grali ,zauważyłam mały błąd bo dwa razy pojawił się Zayn a nie było w składzie Nialla. Ale domyśliłam się o co chodziło. Cieszę się że tak potoczyły się losy Lou i Niny Z nie cierpliwością czekam na kolejny rozdział i na to co zdecyduje Lou.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Ten blog jest drugim jakiego czytam i Twój jest o wiele lepszy. :) Mam nadzieję, że 2 tygodnie zlecą bardzo szybko, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i rozwoju akcji, które nastąpią. ;) Cieszę się, że założyłaś ten blog i masz chęć, aby go prowadzić. :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, że dzisiaj wstawiłaś. Mi się bardzo podoba :)
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. na www.be-with-me-baby.blogspot.com pojawil sie 9 rozdizal serdecznie zapraszam i lcize na opinie pozdrawiam eve;*

    OdpowiedzUsuń