sobota, 4 maja 2013

Rozdział 6

5 lipiec, Piątek
     Złapałam czarną koszulkę z napisem „SMILE”, którą kupiłam na wczorajszych zakupach z Perrie. Pospiesznie ją założyłam i wyszłam z pokoju, związując swoje gęste włosy gumką.
     I tak było już późno. Była już dziesiąta, podczas gdy zazwyczaj wstaję pobiegać o szóstej, siódmej. Ale dzisiaj tak jakby zaspałam. Wszystko przez to, że po wczorajszej wizycie Eleanor nie mogłam zmrużyć oka, a kiedy wreszcie nadszedł długo wyczekiwany sen, było już po czwartej.
     Przez całą noc myślałam o ich powrocie do siebie. Bałam się, że ona go znowu zrani. Zabawne. Nie powinno mnie to kompletnie obchodzić. Ale z jakiegoś powodu obchodziło. Szkoda tylko, że ja nie znałam tego powodu.
     Uśmiechnęłam się pod nosem i zbiegłam po schodach. W holu stał Liam, który miał na sobie szare spodnie od dresu i biały podkoszulek.
     - Dzisiaj trochę zaspałaś, co? – spytał mnie ze śmiechem. Posłałam mu szeroki uśmiech, a on dodał już całkiem poważnie – Czekałem na ciebie…
     Zlustrowałam go wzrokiem, szukając wskazówki, która wyjaśniłaby mi, czemu na mnie czeka. Chwila. Spodnie dresowe i podkoszulka?
     - Zamierzasz ze mną biegać? – spytałam prosto z mostu. Zmieszał się.
     - Jeśli się zgodzisz… Kiedyś sporo biegałem… Jeśli nie chcesz, zrozumiem – plątał się.
     - We dwójkę biega się lepiej –przerwałam mu. Pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy z domu.
     Zaczęliśmy biec wolnym truchtem. Sama wolałabym biec szybciej, ale bałam się, że Liam by za mną nie nadążył. Nie, żebym była bardzo szybka. Jednak po dziesięciu minutach zorientowałam się, że stać go na więcej. Przyspieszyliśmy.                 
     Prawie nie rozmawialiśmy. Liam napomknął coś o dzisiejszej próbie w studiu i zaproponował mi, żebym pojechała razem z nimi, na co chętnie przystałam. Tym razem naprawdę zostałabym w domu sama, a jakoś mi się to nie uśmiechało.
     Cisza panująca między nami strasznie mi doskwierała, ale nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, więc po prostu milczałam. W końcu Liam nie wytrzymał i rozpoczął pozornie błahą rozmowę na temat skończonej szkoły tego, co zamierzam robić po wakacjach i ogólnie o przyszłości.
     O ile pierwszy temat nie był dla mnie żadnym problemem, ponieważ ukończyłam szkołę z całkiem niezłymi ocenami, o tyle następne tematy były nieco gorsze. Nie wiedziałam jeszcze, co będę robić, kiedy nadejdzie koniec wakacji. Tym bardziej nie wiedziałam, czym będę się zajmować w przyszłości.
     Liam miał prościej. Kochał śpiewać, był w zespole i wiedział, co będzie robić przez najbliższych parę lat. Podczas, gdy ja nawet nie zaczęłam nad tym myśleć.
     Ucięłam krótko ten temat, nie chcąc wyznawać mu, że nie mam żadnego pomysłu na życie. Był to dla mnie drażliwy temat, bo kiedyś miałam wszystko tak dokładnie zaplanowane.
     Kiedy miałam około pięciu lat mój tata zaprowadził mnie na moją pierwszą lekcję gry na pianinie. Nie brałam tego na poważnie. Była to po prostu miła odskocznia od zabaw na podwórku. Gra na pianinie była dla mnie czymś niesamowitym, ale nie sądziłam, że pokocham ją aż tak bardzo.
     Moja nauczycielka powtarzała, że mam wielki talent, więc moi rodzice bardzo się zaangażowali. Na dziesiąte urodziny dostałam własne pianino. Był to najlepszy prezent urodzinowy, jaki dostałam. Nie przeszkadzał mi nawet fakt, że było bardzo stare i zniszczone. Dla mnie i tak było wspaniałe.
     Od tamtego czasu cały mój wolny czas spędzałam grając. Coraz to nowsze i trudniejsze utwory. Nawet nauczyłam moją młodszą siostrzyczkę paru melodii.
     Mając trzynaście lat zdałam sobie sprawę, że właśnie to chciałabym robić w przyszłości. Grać.

***

     - Nina, pospiesz się – powiedział Harry, stojący w progu mojego pokoju.
     - Dajcie mi jeszcze tylko pięć minut – powiedziałam, wkładając w uszy parę moich ulubionych kolczyków. Miały kształt srebrnych kluczy wiolinowych. Dostałam je od mojego taty, zanim po rozwodzie z mamą wyjechał za granicę w poszukiwaniu pracy. Wolałabym chyba zostać z nim, ale tata sam przyznał, że mama zapewni mi lepsze warunki.
     Przeczesałam jeszcze moje włosy szczotką i jeszcze raz poprawiłam usta błyszczykiem, po czym wyszłam z pokoju.
     Na dole czekali na mnie chłopcy. Byli wszyscy z wyjątkiem…
     - Gdzie Zayn i Louis? – spytałam rzeczowym tonem. Mnie to pospieszają, a sami się nie potrafią naszykować na czas.
     - Zayn był już gotowy, ale doszedł to wniosku, że jednak musi się przebrać. A Louis… - Liam spojrzał na mnie niepewnie – Rozmawia z Eleanor przez telefon.
     - Oj, bez przesady rozmawiali ze sobą jakąś godzinę temu – skomentował zły Niall. Chyba naprawdę chciał już wyjść z tego domu.
     - Mógłbyś im trochę odpuścić? Nie rozmawiali ze sobą tak długo. Nie dziwię się, że teraz chcą nadrobić stracony czas – stanął w obronie kumpla Harry.
     - W każdym razie, czy ktoś mógłby ich pospieszyć? – spytałam miło. Jeszcze tego nam potrzeba, żeby Harry zaczął kłócić się z Niallem o związek Louisa i Eleanor.
     - Mnie nie trzeba – podszedł do nas Zayn, który wrócił przebrany w ciemne, delikatnie wyprane jeansy, biały podkoszulek i błękitną koszulę. Poprawiał jeszcze rękawy swojej koszuli, kiedy dołączył do nas Louis.
     Chłopak cały promieniał szczęściem. Widać było, że pogodzenie się z Eleanor dobrze na niego wpłynęło. Uśmiechnął się do wszystkich, powiedział coś zabawnego… Nie do końca zrozumiałam sens jego słów. Byłam za bardzo skupiona na tym, że teraz to ja wpadłam w delikatny dołek.
     To wszystko dzięki niej… Dzięki niej znowu się uśmiecha.
     - Hej, wszystko w porządku? – spytał szeptem Liam. Uważał, aby inni nic nie usłyszeli. Niepotrzebnie. Reszta była tak zajęta Lou i zwariowaną opowieścią, którą chłopak właśnie opowiadał, że nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
     - Tak – skłamałam z łatwością. Co miałabym mu powiedzieć? Że denerwuje mnie to, że jego przyjaciel jest szczęśliwy z inną dziewczyną? Że jestem zła, bo dzięki niej tryska pozytywną energią?
     Wolałam odpuścić sobie skutki takiej odpowiedzi. Z pewnością dostałabym jakiś długi i nudny wykład. Tyle, że nie znałam jego treści. Co by mi powiedział Liam? Ale nie jestem, aż tak ciekawa, aby powiedzieć prawdę.
     Widać było, że Payne mnie przejrzał, ale przynajmniej nie drążył dalej tematu. Zaproponował, żebyśmy już wsiedli do taksówek. Tak też, więc zrobiliśmy.
     Przed domem stały dwa auta. Do jednego wsiedli Liam, Niall i Zayn. Do drugiego natomiast ja, Harry i Louis.
     Nie był to dobry wybór. Louis ciągle opowiadał o Eleanor, a Harry zafascynowany słuchał go, od czasu do czasu dodając coś od siebie.
     Przeżywałam jakiś koszmar, ale nie chciałam im w żaden sposób pokazać, że nie mogę słuchać o tym, jaka ona jest wspaniała. Z niecierpliwością czekałam na zatrzymanie się taksówki.
     - Wiesz, co? Powinniśmy poznać ją z Niną – zaproponował lokaty. Na samą myśl, że miałabym z nią rozmawiać lub zaprzyjaźniać się z nią, po moim ciele przeszły dreszcze.
     Louis zareagował strasznie entuzjastycznie. Zaczął wymyślać, że staniemy się z nią najlepszymi przyjaciółkami. Będziemy razem chodziły na zakupy i imprezy, rozmawiały o chłopakach. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo bolałoby mnie to, że musiałabym z nią rozmawiać o Lou.
     Taksówka się zatrzymała, a ja szybko z niej wysiadłam przez, co wpadłam na Nialla, który chciał mi otworzyć drzwi. Dżentelmen.
     Blondyn posłał mi szeroki uśmiech i złapał mnie za rękę, prowadząc w stronę studia. Otworzył przede mną drzwi i przepuścił mnie, abym szła przodem. Gdzieś za nami szła reszta zespołu, ale nie odwróciłam się, aby sprawdzić czy na pewno. Byłam zbyt zajęta oglądaniem tego budynku.
     Weszliśmy z Niallem do windy, a za nami cała reszta. Po paru sekundach winda się zatrzymała i wysiedliśmy. 
     Moim oczom ukazał się długi korytarz. Wzdłuż korytarza było jakieś siedem drzwi, a każde z nich z pewnością prowadziło do innego pomieszczenia, które było pełne przeróżnych instrumentów muzycznych. A mnie interesował tylko ten jeden.
     Niall wszedł do pomieszczenia, które znajdowało się za pierwszymi drzwiami. Było dosyć duże, całe utrzymane w barwach czekoladowego brązu. Na środku pokoju stało biurko, na którym znajdowała się spora ilość papierów, laptop i kubek po kawie. Przed biurkiem znajdowało się pięć krzeseł. A za nim na fotelu siedział mężczyzna. Na oko miał jakieś czterdzieści lat. Miał krótkie czarne włosy, a sam ubrany był w czarny T-shirt i ciemne jeansy.
     Za nami do środka weszła reszta zespołu, jednocześnie witając się z mężczyzną siedzącym za biurkiem. Wszyscy zajęli miejsca na krzesłach, ale było ich było tylko pięć, więc logiczne jest to, że dla mnie nie starczyło. Ale chyba nie miało starczać.
     Mężczyzna posłał mi spojrzenie, które zdawało się mówić, "co ty tu robisz?". Spojrzałam na chłopaków, ale żaden z nich nie odezwał się ani słowem, więc po prostu wyszłam z pomieszczenia.
     I tak czekałam na nich jakieś pięć minut, potem dziesięć, aż w końcu całe to czekanie najnormalniej w świecie mi się znudziło. Postanowiłam, więc zajrzeć do innych pomieszczeń.
     Najpierw otworzyłam drzwi na przeciwko gabinetu i zajrzałam do środka. Stało tam parę gitar elektrycznych i jakieś różne nagrody, ale nie znam się na nich za bardzo, więc nie potrafiłam określić, za co są. Zamknęłam drzwi i spróbowałam kolejnych.
     Tam znalazłam to, czego szukałam. W centrum pokoju stał wielki, czarny fortepian.
     Niepewnym krokiem podeszłam do niego, by po chwili zająć przy nim miejsce.
     Przez chwilę wahałam się, czy zacząć grać. W końcu przez długi czas tego nie robiłam. Dokładnie od momentu, w którym rodzice powiedzieli, że nie układa im się najlepiej, czyli dokładnie od września. A co jeśli zapomniałam już jak to się robi?
      Ale zaryzykowałam i delikatnie położyłam moje ręce na klawisze. Moje palce szukały odpowiednich klawiszy, aby po chwili po całym pokoju rozległy się pierwsze nuty jednej z moich ulubionych piosenek.
     "The A Team" było ostatnią piosenką, którą grałam na pianinie. A teraz stałą się pierwszą, którą grałam po tak długim czasie.
     Myliłam się. Takich rzeczy się nie zapomina. To tak, jak z jazdą na rowerze. Jeśli nauczysz się na nim jeździć, ale przez długi czas nie będziesz tego robić, kiedy ponownie na niego wsiądziesz będziesz pamiętać, w jaki sposób trzymać kierownice i pedałować nogami.
     Tak wsłuchałam się w muzykę, że nie usłyszałam, kiedy ktoś wszedł do pokoju. Zorientowałam się dopiero w momencie, w którym zaczął śpiewać słowa piosenki.
     - But lately her face seems slowly sinking, wasting, crumbling like pastries - rozpoznałam głos Nialla. W sumie ucieszyłam się, że to on mnie znalazł.
     Śpiewając dalsze słowa piosenki, podszedł bliżej i stanął koło mnie, przy ścianie. Przerwałam granie tylko na chwilę, aby posłać blondynkowi promienny uśmiech. On również uśmiechnął się do mnie, a ja grałam dalej. Kiedy skończyłam, jeszcze przez długi czas moje ręce znajdowały się na klawiszach. Tak bardzo tęskniłam za graniem.
     - Nie wiedziałem, że umiesz grać - powiedział Niall pod nosem. Zrobił to tak cicho, że ledwo go usłyszałam.
     - Umiem, ale przez długi czas nie grałam - wytłumaczyłam równie cicho. Nikomu nie powiedziałabym nic więcej, ale mu ufałam - Przestałam po rozstaniu rodziców...
     - Nie wiedziałem... Przykro mi - powiedział zmieszany. Nie chciałam wprawiać go w zakłopotanie.
     Wzruszyłam ramionami i zrobiłam mu trochę miejsca na ławie. On jednak podziękował i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Postanowiłam zagrać coś innego. "Give me love" była drugą piosenką Sheerana, którą dosłownie kochałam.
     Teraz od razu zorientowałam się, że ktoś wszedł do pokoju. Poczułam zapach mocnych, męskich perfum. Louis. Zajął miejsce, które wcześniej zrobiłam dla Nialla. Delikatnie oderwał moje ręce od klawiszy i odłożył je na moje uda, po czym sam zaczął grać. Nie rozpoznawałam tej melodii, ale bardzo mi się podobała. Zapytałam go, co to za piosenka, ale moja duma mi na to nie pozwalała.
     Po chwili zaczął również śpiewać. Miał dźwięczny i delikatny głos. Nie znałam się za bardzo na śpiewaniu, ale wiedziałam, że on zdecydowanie umie śpiewać.
     Kiedy skończył spojrzał na mnie. Patrzył mi prosto w oczu, jakby czegoś w nich szukał. Jego oczy były takie przenikliwe, że wydawało mi się, że jego spojrzenie przenika mnie na wskroś. Zażenowana spuściłam wzrok.
     Drzwi ponownie się otworzyły i do środka zajrzał Zayn. Powiedział, że mogą już zaczynać. Louis podniósł się ławy i zaczekał, aż ja zrobię to samo, po czym razem wyszliśmy z pokoju. Rzuciłam jeszcze ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę fortepianu.
     Tym razem weszliśmy do prawdziwego studia. Zayn i Louis zostawili mnie z jakimś chłopakiem, a sami zajęli miejsca koło reszty zespołu. Obserwowałam ich przez szybę, kiedy śpiewali i doszłam do wniosku, że nie są tacy źli.
    
***
     - Co będziemy teraz robić? - spytałam, kiedy tylko weszliśmy do domu. Próba trwała jakieś półtorej godziny, a kiedy tylko się skończyła, wsiedliśmy w taksówkę do domu.
     - Myśleliśmy nad tym, czy aby nie zabrać cię na zwiedzanie. W końcu jesteś w Londynie po raz pierwszy w życiu - powiedział Liam.
     Pokiwałam głową na znak zgody. Pomysł zwiedzania Londynu wydawał mi się strasznie interesujący.
     - Moglibyśmy zadzwonić po Perrie i Eleanor - zaproponował Zayn Lou.
     Louis zareagował równie entuzjastycznie, jak na pomysł Harry'ego o przyjaźni mojej i Eleanor. Od razu wyciągnął komórkę i zadzwonił do swojej dziewczyny. Po chwili to samo zrobił Zayn.
     - A ty nie zadzwonisz po swoją dziewczynę? - spytałam Liama.
     - Nie. Danielle prowadzi coś na kształt warsztatów tanecznych i tylko weekendy ma wolne od pracy.
     Harry wyszedł z domu, żeby zatrzymać taksówki. Po paru sekundach wrócił Malik, który oznajmił, że umówił się z Perrie pod Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Przekazał także miejsce spotkania Lou. Kiedy i on skończył rozmawiać przez telefon, wsiedliśmy do taksówek, które dowiozły nas na miejsce.
     Pod muzeum już czekała na nas Perrie. Miała na sobie czarne legginsy, śliczną czerwoną bluzkę i skórzaną, białą kurtkę. Do tego założyła czarne buty na obcasie z paskami i odkrytymi palcami. Wyglądała prześlicznie.
     Rzuciłam się w jej stronę i przytuliłam ją delikatnie, a potem moje miejsce zajął Zayn, który zaczął przytulać i całować blondynkę.
     - Nie ma Eleanor? - spytał Louis. Był zawiedziony.
     - Nie, jeszcze nie - zaprzeczyła Perrie i zabawnie potrząsnęła głową.
     Czekaliśmy na nią pięć minut, a ona nadal się nie pojawiała. Po kolejnych pięciu minutach wszyscy mieliśmy dość czekania, ale Lou uparł się, że bez niej on nigdzie nie idzie. Po upływie piętnastu minut panna Calder pojawiła się koło nas. Rzuciła się swojemu chłopakowi na szyję i zaczęła go całować.
     - Możemy już wchodzić? - spytał znudzony, a zarazem delikatnie wkurzony Niall. Sam mu się nie dziwiłam, czekaliśmy na nią prawie pół godziny.
    

***
     Po godzinnym zwiedzaniu, każdy z nas miał chyba dosyć. Poza Lou i Eleanor, którzy świetnie się bawili. Cały czas tuląc się do siebie, oglądali wystawy, śmiali się i całowali. Chyba nie tylko ja miałam dość tego okazywania uczuć. Perrie za każdym razem, kiedy zaczynali się całować, wywracała oczami i mocniej wtulała się w Zayna. Natomiast Liam był jakiś podejrzany. Ciągle posyłał w moją stronę pocieszające spojrzenie. Chyba będę musiała z nim pogadać.
     Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy, było National Gallery. Oglądaliśmy tam chyba z tysiąc dzieł sztuki. Osobiście najbardziej podobały mi się obrazy Vincenta van Gogha.
     W galerii sztuki byliśmy kolejną godzinę, chociaż ja mogłabym zostać tam jeszcze trochę dłużej, ale Niall stwierdził, że jest głodny. Liam obiecał blondynkowi, że pojedziemy do jakiejś restauracji zaraz po tym, jak zobaczymy Big Ben i London Eye.
     Wieża zegarowa zrobiła na mnie nie małe wrażenie, ale London Eye... Kiedy zobaczyłam ten diabelski młyn, zaniemówiłam.
     Niall rzucił się do zamawiania biletów. Eleanor zrezygnowała, zresztą tak samo jak Harry. Niall zamówił, więc sześć biletów.
     Całą szóstką wsiedliśmy do kapsuły. Widok z niej był po prostu niesamowity.
     Spędziliśmy w tej kapsule już trzydzieści minut. Słońce zaczynało powoli zachodzić.
     Zachód słońca idealnie komponował się z panoramą Londynu.
     Perrie wtuliła się w Zayna, a on delikatnie pocałował ją w czoło. Ona zauważyła to, że się im przyglądam i posłała mi promienny uśmiech.
     Liam zaczął rozmowę z blondynem na temat tego, gdzie możemy iść na wczesną kolację.
     Spojrzałam na Lou. Wpatrywał się w zachodzące słońce, delikatnie mrużąc przy tym swoje oczy. Nagle odwrócił się i spojrzał na mnie. Szybko skierowałam moje oczy w stronę panoramy Londynu, ale nie dość szybko. Louis zdążył zobaczyć to, jak mu się przyglądam.
     Przesunął się w moją stronę. Delikatnie dotknął mojej ręki, którą trzymałam na barierce. Po moim ciele rozeszły się iskry, a moje serce przyspieszyło. Co się ze mną dzieje?
     - Piękny widok, prawda? - spytał mnie cicho. Położył swoją rękę na barierce blisko mojej tak, że prawie stykaliśmy się palcami.
     - Tak - przytaknęłam cichutko. Bałam się, że jeśli powiedziałabym to głośniej, mój głos spłatałby mi figla.
     - Nie lubisz Eleanor, prawda?
     - To nie tak, że jej nie lubię. Po prostu boję się, że... - w porę ugryzłam się w język. Nie chciałam go stawiać w głupiej sytuacji.
     - Czego się boisz? - spytał zdziwiony chłopak.
     Raz się żyje. 
     - Że ona znów cię zrani, a ty będziesz cierpieć. Nie potrafiłabym znieść twojego cierpienia...
     Kapsuła zwolniła, a ludzie zaczęli z niej wychodzić. Przepchnęłam się między ludźmi i wyszłam z kapsuły pierwsza.
     Eleanor i Harry już na nas czekali. Siedzieli w taksówce i rozmawiali. Do ich auta wsiadł Lou i Niall. Natomiast do drugiej taksówki wsiadłam ja, Liam, Zayn i Perrie.
     - Wszystko w porządku? - spytał mnie Liam.
     Pokiwałam głową. Nie mogłam nic innego zrobić, bo wybuchłabym płaczem.
     Jak mogłam sobie na to pozwolić? Jak mogłam pozwolić, aby Louis stał się dla mnie taki ważny? Jak mogłam pozwolić na to, żeby zaczęło mi na nim tak bardzo zależeć?
***
     Zajęłam miejsce przy stole koło Perrie. Zajęliśmy okrągły stolik dziesięcioosobowy, dzięki czemu miejsce koło mnie pozostało wolne. Byłam z tego bardzo zadowolona.
     Kiedy wszyscy już zajęli swoje miejsca, zaczęliśmy szukać kelnera. Czekaliśmy już dziesięć minut, a on się nie pojawiał.
     Zdenerwowana podniosłam się z wygodnego krzesła i sama poszłam go poszukać.
     Zauważyłam dosyć młodego chłopaka, który ubrany był w garnitur. Od razu wiedziałam, że to kelner. Tak, więc go zaczepiłam i spytałam wkurzona:
     - Przepraszam, ale czy mógłbyś przynieść do stolika moich przyjaciół menu?
     Uśmiechnął się do mnie, ukazując tym samym delikatne i ślicznie dołeczki w policzkach.
     - Powtórzę twoją prośbę kelnerowi, jak tylko go spotkam - powiedział z silnym brytyjskim akcentem.
     Na moich policzkach pojawiły się mocne rumieńce. Chciałam zapaść się pod ziemię.
     - Przepraszam. Głupio wyszło - pomyślałam chwilę. Był bardzo przystojny. Od razu uzmysłowiłam sobie, że mógłby sprawić, że zapomnę o Lou - Chcesz się do nas przysiąść?
     - W sumie czekałem na kogoś. Miałem dzisiaj umówione spotkanie, ale ten ktoś mnie wystawił... Chętnie.
     Złapałam go za rękę. Była przyjemna w dotyku i bardzo ciepła. Zaprowadziłam go do naszego stolika, przy którym stał już kelner.
     Wszyscy spojrzeli w naszą stronę zdziwieni. Z pewnością byli ciekawy, kto stoi koło mnie.
     - Przedstawiam wam... - zacięłam się. Nie wiedziałam, jak się nazywa, a zaprosiłam go do stolika.
     - Nathaniel, ale wszyscy mówią mi Nate. A ty jesteś? - spytał się mnie, uroczo się przy tym uśmiechając.
     - Nina - uścisnęłam mu krótko rękę, po czym przedstawiłam mu całą resztę.
     Nate zajął wolne miejsce koło mnie. Pomimo, że każdy chciał z nim zamienić parę zdań, on i tak, kiedy temat się kończył, wracał do mnie.
     Wymieniliśmy się numerami, a potem cały czas gadaliśmy, a reszta już z nami nie rozmawiała. Z resztą byliśmy tak zajęci sobą, że pewnie nawet nie zauważylibyśmy, że ktoś coś do nas mówi.
     Kątem oka widziałam, że Lou posyła mojemu nowemu znajomemu piorunujące spojrzenie. Nie chciałam się tym jednak przejmować.
     Eleanor próbowała zwrócić na siebie uwagę swojego chłopaka. Bez skutku. On cały czas przyglądał się nam.
     Było miło, nawet bardzo. Nate okazał się fantastycznym chłopakiem. Był zabawny, przystojny i bardzo uroczy. Był początkującym aktorem i zawodowym modelem. A co najlepsze, dzięki niemu mogłabym zapomnieć o Lou i o tym, co zaczynałam do niego czuć.
     
     
    Rozdział pojawił się w terminie, co jest moim osobistym sukcesem, bo wydawało mi się, że nie dam rady. Jak już pewnie zauważyliście, pojawiła się nowa postać. W stronie "Bohaterowie" znajduje się już jej krótki opis. Kolejny raz gorąco zachęcam do komentowania.





3 komentarze:

  1. Świetny rozdział , czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń

  3. hahaha... xd
    Rozwaliłaś mnie z tym przebieraniem się Zaina xd
    Mam nadzieje, że Nate trochę pomiesza i Lou będzie zazdrosny :3
    Osobiście nie podoba mi się ta cała Eleanor jest STRASZNA! choć myślę, że to przez wzgląd na Ninę, bo chciałabym żeby ona sobie w końcu poszła a jej miejsce zajęła Nina.
    Życzę dobrej weny i abyś jak najszybciej dodała nowy rozdział.
    Sama nie szaleje za 1D jak moje koleżanki ale to właśnie przez nie weszłam i zaobserwowałam tą stronę( Nikaa^^ powinnaś wiedzieć o co mi chodzi :3)i nie żałuje bo bardzo mi się spodobało. xd
    Jak napisałam życzę dobrej weny i abyś jak najszybciej dodała nowy rozdział.:)

    OdpowiedzUsuń