23 lipiec, Wtorek
Przez to, że wczoraj nie mogłam zasnąć, obudziłam się dopiero o dziesiątej. Fakt, że kiedy udało mi się zasypiać, to i tak budziłam się po przespaniu jakiejś godziny sprawił, że nawet o dziesiątej nie byłam wyspana. Wczoraj Louis nie oddzwonił do mnie, nawet nie odpisał, ale tłumaczyłam to sobie tym, że był z pewnością zmęczony po koncercie. Pomimo tego, że starałam się to wszystko zrozumieć i zaakceptować, to nie potrafiłam tego zrobić.
Zwlokłam się z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni. To właśnie tutaj natknęłam się rano na mojego ojczyma. Było wtedy jakoś koło szóstej, a ja po raz setny tej nocy obudziłam się. Tym razem jednak byłam bardzo spragniona, więc podniosłam się z łóżka i ruszyłam do kuchni, gdzie natknęłam się na Filipa. Popijał kawę z porcelanowej zastawy, którą dostała mama dostała od babci, kiedy przeprowadzaliśmy się do niego. Jednocześnie jadł kanapki i czytał gazetę.
- Hej - Nie za bardzo wiedziałam, jak powinnam do niego mówić. Mój stosunek do niego uległ gwałtownej zmianie. Oczywiście, na lepsze. To było dla mnie dziwne, bo zazwyczaj nie musiałam się z nim witać, ani żegnać. Jeśli to robiłam to przyciągałam jego uwag, a wtedy najczęściej kończyło się na kłótni. Teraz już nie chciałam tego robić, bo jakimś cudem staliśmy po jednej stronie.
- Och, cześć - powiedział, odkładając swoją gazetę na bok. Tym samym dał mi znak, że chce ze mną porozmawiać o czymś poważnym. Był jednak zdenerwowany - było to widać już na pierwszy rzut oka. Tak jakby to moja obecność go krępowała.
- Unikasz mnie? - wypaliłam. Nie zdążyłam się ugryźć w języka, ale prawda była taka, że myślałam nad tym od przyjazdu. Nie spotykałam go ani razu, czy to rano w domu, czy w szpitalu. Tak jakby specjalnie wychodził wcześniej, żeby mnie nie spotkać. - Przepraszam za to pytanie, ale po prostu...
- Nie, doskonale cię rozumiem. Masz rację, że to robię. Nie wiem, jak powinienem się teraz w stosunku do ciebie zachowywać. Myślę, że ty też masz podobnie. Nie chcę ci uprzykrzać tego przyjazdu. Zwłaszcza, że już niedługo wyjeżdżasz, prawda?
- Tak, to znaczy... Tęsknię za tymi chłopakami, ale nie chcę zostawiać jej tutaj samej. Chociaż ona twierdzi, że powinnam wrócić do nich, bo ona sobie poradzi. Poza tym ma was. Nie wiem jednak, czy naprawdę tak myśli, czy też nie chce mnie zatrzymywać, bo wie, że bardzo bym chciała do nich wrócić.
- Zwłaszcza do jednego z nich...
- Słucham? - Nie zrozumiałam, o co mu chodziło. Podejrzewałam, że może wiedzieć coś o Lou. Tylko kto mógłby mu o tym powiedzieć?
- Przepraszam, głośno myślę. Miałem przyjemność z nim rozmawiać. Wydaje się być naprawdę fajnym chłopakiem. Och, ale chyba nie interesuje cię to, co o nim myślę...
Wydawał się być smutny. Odniosłam wrażenie, że mu na mnie naprawdę zależy. Mama jednak nie wybrała sobie takiego złego męża, a dla nas ojca. Właśnie tak teraz powinien zachowywać się mój tata, który był chyba za bardzo zajęty układaniem swojego życia za granicą.
- Nie! Obchodzi mnie, co o nim myślisz. Jestem zaskoczona, bo nic o tym nie wiedziałam. Ale w końcu jesteś moim ojczymem, zastępujesz mi tatę i powinieneś przeprowadzi z nim tę rozmowę.
Na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, a w jego oczach pojawiły się łzy, które za wszelką cenę próbował powstrzymać przed spłynięciem. Był naprawdę wzruszony, a ja zastawiałam się, czy to właśnie to, co powiedziałam doprowadziło go do tego.
- Czyli nie będziesz miała mi za złe, że już ostrzegłem go, że jeśli cię zrani, to powyrywam mu nogi z... - przerwał, kiedy do kuchni weszła zaspana Klara. Miała przymrużone powieki, a ja odniosłam wrażenie, że lunatykuje.
- Nawet się nie waż go skrzywdzić! Jak mógłby dawać koncerty bez nóg? Poza tym Louis nigdy cię nie skrzywdzi. Jest na to za dobry.
- Och, cześć - powiedział, odkładając swoją gazetę na bok. Tym samym dał mi znak, że chce ze mną porozmawiać o czymś poważnym. Był jednak zdenerwowany - było to widać już na pierwszy rzut oka. Tak jakby to moja obecność go krępowała.
- Unikasz mnie? - wypaliłam. Nie zdążyłam się ugryźć w języka, ale prawda była taka, że myślałam nad tym od przyjazdu. Nie spotykałam go ani razu, czy to rano w domu, czy w szpitalu. Tak jakby specjalnie wychodził wcześniej, żeby mnie nie spotkać. - Przepraszam za to pytanie, ale po prostu...
- Nie, doskonale cię rozumiem. Masz rację, że to robię. Nie wiem, jak powinienem się teraz w stosunku do ciebie zachowywać. Myślę, że ty też masz podobnie. Nie chcę ci uprzykrzać tego przyjazdu. Zwłaszcza, że już niedługo wyjeżdżasz, prawda?
- Tak, to znaczy... Tęsknię za tymi chłopakami, ale nie chcę zostawiać jej tutaj samej. Chociaż ona twierdzi, że powinnam wrócić do nich, bo ona sobie poradzi. Poza tym ma was. Nie wiem jednak, czy naprawdę tak myśli, czy też nie chce mnie zatrzymywać, bo wie, że bardzo bym chciała do nich wrócić.
- Zwłaszcza do jednego z nich...
- Słucham? - Nie zrozumiałam, o co mu chodziło. Podejrzewałam, że może wiedzieć coś o Lou. Tylko kto mógłby mu o tym powiedzieć?
- Przepraszam, głośno myślę. Miałem przyjemność z nim rozmawiać. Wydaje się być naprawdę fajnym chłopakiem. Och, ale chyba nie interesuje cię to, co o nim myślę...
Wydawał się być smutny. Odniosłam wrażenie, że mu na mnie naprawdę zależy. Mama jednak nie wybrała sobie takiego złego męża, a dla nas ojca. Właśnie tak teraz powinien zachowywać się mój tata, który był chyba za bardzo zajęty układaniem swojego życia za granicą.
- Nie! Obchodzi mnie, co o nim myślisz. Jestem zaskoczona, bo nic o tym nie wiedziałam. Ale w końcu jesteś moim ojczymem, zastępujesz mi tatę i powinieneś przeprowadzi z nim tę rozmowę.
Na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, a w jego oczach pojawiły się łzy, które za wszelką cenę próbował powstrzymać przed spłynięciem. Był naprawdę wzruszony, a ja zastawiałam się, czy to właśnie to, co powiedziałam doprowadziło go do tego.
- Czyli nie będziesz miała mi za złe, że już ostrzegłem go, że jeśli cię zrani, to powyrywam mu nogi z... - przerwał, kiedy do kuchni weszła zaspana Klara. Miała przymrużone powieki, a ja odniosłam wrażenie, że lunatykuje.
- Nawet się nie waż go skrzywdzić! Jak mógłby dawać koncerty bez nóg? Poza tym Louis nigdy cię nie skrzywdzi. Jest na to za dobry.
***
Po zjedzeniu zostawionego mi przez babcie śniadania, wróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i przez parę minut leżałam nieruchomo, rozkoszując się błogą ciszą, która panowała w całym domu. Rzadko kiedy miałam szansę na tak beztroskie leżenie. Przed wakacjami prawie nie bywałam w domu. Zazwyczaj wracałam o późnych godzinach, żeby nie musieć spędzać czasu z moją "rodzinką". Chłopaki za to zawsze starali się coś zorganizować, więc... Chłopaki!
Gwałtownie sturlałam się z łóżka, spadając tyłkiem na podłogę. Bolesna sprawa. Na czworaka doczłapałam się do biurka, gdzie leżała moja komórka. Złapałam ją i siadając po turecku, odblokowywałam ją. Nie miałam żadnych nowych wiadomość, a tym bardziej nieodebranych połączeń. Powiedzieć, że byłam rozczarowana to za mało.
Zastanawiałam się już na napisaniem bardzo brzydkiego i niecenzurowanego smsa, ale w ostateczności się rozmyśliłam. W żadnym razie nie chciałam, żebyśmy się zaczęli kłócić o coś takiego. Tęskniłam za nim i chciałam, żeby się do mnie odezwał, ale nie musiałam od razy wszczynać awantury z powodu, że tego nie zrobił. Nawet pomimo tego, że byłam na niego wściekła.
Odłożyłam komórkę na biurko i wróciłam do ciepłego łóżeczka. Byłam nie tylko wściekła, ale i zawiedziona. Wydawało mi się, że Louis tęskni ze mną w takim stopniu, co ja za nim, ale chyba się przeliczyłam. Jeśli by za mną tęsknił, zrobiłby wszystko, żeby tylko do mnie napisać.
Nie zamierzałam wychodzić z łóżka przez najbliższe dwie godziny. Teraz i tak siedziałam z Klarą w domu, ale ona nigdy nie miała problemów, żeby sama się sobą zająć. Planowałam, że popołudniu odwiedzimy jeszcze mamę. W końcu teraz dzięki ojczymowi wiedziałam, w jakim stanie się znajduje.
Filip powiedział, że jak na razie chemioterapia nie przynosi pożądanych efektów, ale lekarze twierdzili, że wszystko i tak okaże się dopiero w chwili, kiedy mama przejdzie ostatni zabieg z tej serii. Teraz mogli tylko spekulować na temat jej całkowitego powrotu do zdrowia.
Zakopałam się we wściekle różowej pościeli i wtuliłam swoją twarz w puszyste poduszki. Na krótką serię pukania do drzwi, zaprosiłam mojego nieoczekiwanego gościa do środka. Moja siostrzyczka nie zraziłaby się zresztą nawet, jeślibym jej nie odpowiedziała. Tak czy siak weszłaby do mojego pokoju.
- Hej, pomyślałam, że może chciałabyś obejrzeć ze mną jakiś film - Dopiero teraz zauważyłam, że niosła ze sobą swojego laptopa.
- Och, w porządku. Możesz coś wybrać. Nie czuję się zbyt dobrze, więc jest prawdopodobieństwo, że usnę w trakcie tego filmu - powiedziałam, siląc się na uśmiech.
- Świetnie. Właściwie to i tak nie pozwoliłabym ci zadecydować o tym, co będziemy oglądać. Słyszałam ostatnio o jakimś filmie na podstawie książki. Chyba chodziło o jakieś wzgórza, ale nie jestem pewna...
- Masz na myśli "Wichrowe wzgórza"? - spytałam znudzona, ledwo powstrzymując ziewnięcie.
- Chyba tak! Tylko mi nie mów, że już to oglądałaś!
- Nie tylko oglądałam ten film jakieś dwadzieścia razy, ale i przeczytałam książkę, którą ty też powinnaś przeczytać, bo jest zdecydowanie godna polecenia.
- Mówi się trudno. Będziesz musiała jakoś przeboleć to, że będziesz oglądała go jeszcze raz, bo ja nie przepuszczę.
Skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Klara nie potrzebowała tego, abym się zgodziła. Było to tak samo, jak z drzwiami. Sama potrafiła zadecydować o większości rzeczy, chociaż niektóre jej decyzje z pewnością nie były zgodne z moimi. Tak właśnie było z jej prośbą.
- Zróbmy sobie razem zdjęcie, co? Wstawiłabym je na Twittera, żeby ludzie mogli podziwiać moją śliczną siostrę. Proszę!
- Och, nie podlizuj mi się. Obydwie dobrze wiemy, że masz w tym jakiś swój własny cel. Teraz bądź taka miła i podziel się wiadomością o nim ze mną.
- Zawsze potrafisz mnie rozszyfrować. Chodzi po prostu o to, że bardzo się za tobą stęskniłam. Chciałabym mieć jakieś twoje zdjęcie, na które mogłabym patrzeć, kiedy wyjedziesz. Pomyślałam sobie, że może to sprawi, że nie będę tak bardzo tęsknić.
I tak wiedziałam, że stworzyła sobie tę historyjkę, żeby mnie ruszyć. Musiała mieć, jakiś dobry powód. W każdym razie, udało jej się. Namówiła mnie do zrobienia sobie z nią zdjęcia. Powinna być z siebie bardzo dumna.
Włączyła kamerkę internetową i zrobiła nam zdjęcie, które okazało się być bardzo ładne. Miałyśmy na sobie podobne piżamki z tą różnicą, że ja miałam błękitną, a Klara różową. Obejmowałam ją ramionami, a ona przechylała głowę tak, żeby mnie lepiej widzieć. Zerkała na mnie, podczas gdy ja wpatrywałam się w ekran laptopa. To wyglądało tak, jakby widziała we mnie jakiś autorytet. Jakbym to właśnie ja była dla niej najważniejszą osobą na całym świecie.
Kiedy w końcu wstawiła nasze zdjęcie, wtuliła się we mnie i włączyła film. Dzielnie walczyłam z ziewaniem, bo nie chciałam usnąć już w pierwszych minutach filmu, ale i tak przegrałam ze zmęczeniem. W ostatnim czasie żyłam na wysokich obrotach i należało mi się choć trochę odpoczynku. Jakoś koło dwudziestej minuty filmu odpłynęłam.
- Tak, doskonale cię rozumiem. To znaczy doskonale rozumiem, o co ci chodzi.
- Czyli jest z tobą Louis? Jak bardzo jest na mnie zły?
- Siedzimy sobie tu wszyscy na śniadaniu, mamo. Jestem trochę rozczarowany tym, że nie zrobiłaś tego, co miałaś zrobić.
- Chwileczkę... Nie pytałam o ciebie, tylko o Lou! Chyba, że mówisz o nim, jako o sobie, żeby on się nie zorientował, że o nim mówimy. Ej, dlaczego nazwałeś mnie mamą?!
- Może dlatego, żeby się nie zorientował? Myślisz, że to może mieć sens, Nina?
- Miałeś nie wymawiać mojego imienia!
- Wyluzuj, odszedłem już od stolika. Nie słyszą mnie.
Odetchnęłam z ulgą. Musiałam się dowiedzieć wszystkiego, a skoro Louis nie chciał ze mną współpracować.
- Mój samolot miał opóźnienie. Wylatuje za jakieś piętnaście minut, więc powinnam być w Berlinie za półtorej godziny. Uda mi się z wami zabrać do Londynu, czy lepiej by było, gdybym już teraz wsiadła do samolotu, który leci do Londynu?
- Tak, powinnaś zdążyć. Po śniadaniu wracamy do pokoi, pakujemy walizki i jedziemy na lotnisko. Louis bardzo za tobą tęskni, a ja mam już dość patrzenia na to, jak okazuje tę swoją tęsknotę. Nie wytrzymam nim w samolocie, jeśli dalej tak będzie. Mam nadzieję, że zdążysz.
Rozdział nie jest sprawdzony, więc przepraszam za wszelkie błędy. Jednak są u mnie dziadkowie, a zaraz przyjeżdża wujostwo, więc nie mam za bardzo czasu na sprawdzenie, a chcę już wstawić ten rozdział. Tak, że tak... Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu pomimo tego, że nie było tu za dużo chłopaków, ale teraz to się zmieni. I jeszcze wielka prośba. Komentujcie i wyrażajcie opinię o rozdziałach! :)
- Świetnie. Właściwie to i tak nie pozwoliłabym ci zadecydować o tym, co będziemy oglądać. Słyszałam ostatnio o jakimś filmie na podstawie książki. Chyba chodziło o jakieś wzgórza, ale nie jestem pewna...
- Masz na myśli "Wichrowe wzgórza"? - spytałam znudzona, ledwo powstrzymując ziewnięcie.
- Chyba tak! Tylko mi nie mów, że już to oglądałaś!
- Nie tylko oglądałam ten film jakieś dwadzieścia razy, ale i przeczytałam książkę, którą ty też powinnaś przeczytać, bo jest zdecydowanie godna polecenia.
- Mówi się trudno. Będziesz musiała jakoś przeboleć to, że będziesz oglądała go jeszcze raz, bo ja nie przepuszczę.
Skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Klara nie potrzebowała tego, abym się zgodziła. Było to tak samo, jak z drzwiami. Sama potrafiła zadecydować o większości rzeczy, chociaż niektóre jej decyzje z pewnością nie były zgodne z moimi. Tak właśnie było z jej prośbą.
- Zróbmy sobie razem zdjęcie, co? Wstawiłabym je na Twittera, żeby ludzie mogli podziwiać moją śliczną siostrę. Proszę!
- Och, nie podlizuj mi się. Obydwie dobrze wiemy, że masz w tym jakiś swój własny cel. Teraz bądź taka miła i podziel się wiadomością o nim ze mną.
- Zawsze potrafisz mnie rozszyfrować. Chodzi po prostu o to, że bardzo się za tobą stęskniłam. Chciałabym mieć jakieś twoje zdjęcie, na które mogłabym patrzeć, kiedy wyjedziesz. Pomyślałam sobie, że może to sprawi, że nie będę tak bardzo tęsknić.
I tak wiedziałam, że stworzyła sobie tę historyjkę, żeby mnie ruszyć. Musiała mieć, jakiś dobry powód. W każdym razie, udało jej się. Namówiła mnie do zrobienia sobie z nią zdjęcia. Powinna być z siebie bardzo dumna.
Włączyła kamerkę internetową i zrobiła nam zdjęcie, które okazało się być bardzo ładne. Miałyśmy na sobie podobne piżamki z tą różnicą, że ja miałam błękitną, a Klara różową. Obejmowałam ją ramionami, a ona przechylała głowę tak, żeby mnie lepiej widzieć. Zerkała na mnie, podczas gdy ja wpatrywałam się w ekran laptopa. To wyglądało tak, jakby widziała we mnie jakiś autorytet. Jakbym to właśnie ja była dla niej najważniejszą osobą na całym świecie.
Kiedy w końcu wstawiła nasze zdjęcie, wtuliła się we mnie i włączyła film. Dzielnie walczyłam z ziewaniem, bo nie chciałam usnąć już w pierwszych minutach filmu, ale i tak przegrałam ze zmęczeniem. W ostatnim czasie żyłam na wysokich obrotach i należało mi się choć trochę odpoczynku. Jakoś koło dwudziestej minuty filmu odpłynęłam.
***
Była godzina trzynasta, kiedy wybudziłam się z mojej drzemki. Klara gdzieś zniknęła i domyśliłam się, że wróciła do swojego pokoju, kiedy film się skończył. Miałam trochę wrzuty sumienia, że usnęłam, ale z drugiej strony ostrzegałam ją, że to może się zdarzyć.
Wstałam z łóżka i kieruję się na górę w stronę pokoju siostry. Dawno nie było mnie na piętrze. Pojawiałam się tam rzadko. Głownie wtedy, kiedy potrzebowałam czegoś od siostry, a ona nie słyszała tego, jak ją wołałam z dołu. Znajdował się tam mały salon, garderoba, pralnia, sypialnia rodziców, łazienka i pokój Klary, która też miała dostęp do własnej łazienki. Ja od razu, kiedy się przeprowadziliśmy zadeklarowałam, że chcę mieć pokój na dole. Nie wiem w sumie dlaczego. Wtedy wydawało mi się to po prostu bardzo potrzebne. Teraz nie miało to dla mnie już najmniejszego znaczenia.
Zapukałam do drzwi, które prowadziły do jej pokoju. Czekałam na jej zaproszenie, ale kiedy nie dostałam go, wparowałam do pokoju. Obawiałam się już najgorszego, ale moja siostra siedziała odwrócona do mnie plecami, przed laptopem z słuchawkami na uszach. Pewnie właśnie dlatego nie słyszała, że pukałam.
Podeszłam do niej i jednym ruchem zerwałam jej słuchawki. Ona jednak nie zareagowała, nadal wpatrywała się w ekran laptopa, co jakiś czas poruszając myszką. Nie wiedziałam, co się z nią dzieje i byłam przerażona. Odwróciłam jej fotel w taki sposób, że teraz patrzyłam na jej twarz, która była cała mokra. Z jej oczu wylewało się morze łez, a mnie ten widok strasznie wzruszył. Poruszył też moje serce, bo nie chciałam, żeby tak ważna dla mnie osoba cierpiała z nieznanego mi powodu.
- Klara, co się stało? Kochana, czemu ty właściwie płaczesz?
Nie odpowiedziała. Zamiast tego palcem wskazała mi ekranik laptopa. Spojrzałam w tamtą stronę. To był ten cały Twitter. Przysunęłam się bliżej, żeby dostrzec wpisy różnych ludzi. Były to okropne komentarze w stylu: "Ty i twoja siostra jesteście takie brzydkie. Nie wiem, co Louis w niej widzi", "Ona na niego nie zasługuje. Powinni się rozstać!", "Spotyka się z nim tylko dlatego, że jest sławny i bogaty. Zależy wam na jego kasie!", czy nawet "Przekaż siostrze, że jeśli z nim nie zerwie, to źle się to dla niej skończy!".
Byłam zszokowana i nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tym wszystkim komentarzami, które były wręcz przepełnione nienawiścią do mojej osoby. Jednak najgorsze było dla mnie to, że ktoś obraził moją siostrę. Niby to ja zawsze byłam bardziej wrażliwa, co jednak nie zmieniało tego, że Klarę bolało to, że ktoś obrażał ją w tak paskudny sposób.
- Tak mi przykro. Przeprasza to wszystko moja wina! Nie powinnam wstawiać tego zdjęcia, to tylko pogorszyło sprawę. Dostałam już parę takich wiadomości, ale teraz zrobiło się ich dużo więcej. Tak bardzo cię przepraszam! - powiedziała. Z jakiegoś dziwnego powodu to ona przepraszała mnie, a nie ja ją.
- To nie twoja wina! Nie obarczaj się tym, że ludzie piszą o nas takie okropne rzeczy. To kiedyś minie, bo znajdą inny i ciekawszy temat. Nie miałabym im za złe tego, że mówią coś o mnie, ale nie mogę pozwolić na to, żeby obrażali także ciebie!
- To naprawdę miłe, ale raczej nic z tym nie możesz zrobić. Ludzie i tak zawsze wiedzą najlepiej, czy ktoś na kogoś zasługuje. Wiedzą, dlaczego ktoś się z kimś spotyka. Kiedyś się do tego przyzwyczaję.
Nie chciałam, żeby to zrobiła, ale miała jednak racje. Nie mogłam nic na to poradzić, bo ludzie i tak będą gadać. Bolało mnie to, że jestem taka bezsilna; że nie mogę zrobić nic, aby moja siostra przestała dostawać podobne wiadomości.
- Spróbujmy o tym zapomnieć. Babcia powinna zaraz wrócić od mamy, więc jeśli chcesz jechać ze mną do niej, to radzę ci się w coś przebrać.
***
Spędziłyśmy z mamą całe popołudnie. Zabrałyśmy ją na spacer do parku, który znajdował się na terenie szpitala. Potem wróciłyśmy na salkę i zjadłyśmy zapakowany nam przez babcie obiad. Po obiedzie włączyłyśmy telewizor i przełączyłyśmy na kanał, gdzie akurat leciały kabarety. Oglądałyśmy je razem, śmiejąc się do rozpuku i rozmawiając na luźne tematy. Nie został poruszony temat choroby.
Kiedy mama zaczęła przysypiać, wyszłyśmy na korytarz i zostawiłyśmy ją samą. Zdawałyśmy sobie sprawę, że mama musi dużo odpoczywać i nie chciałyśmy jej za bardzo przemęczać. Wyszłyśmy, więc ze szpitala i spacerkiem ruszyłyśmy w kierunku pobliskiej lodziarni.
Spacerowałyśmy w ciszy, ale Klara przypomniała sobie, że chciała mnie o coś zapytać. Spytała mnie, o to jaki jest Louis. Ja jej zaczęłam opowiadać te wszystkie historyjki, które mi przekazał on sam o zespole. Od siebie dodałam opowieść o tym, jak Weronie zrobił mi niespodziankę i grał na gitarze pod moim balkonem. Na jej twarzy z każdą kolejną opowieścią pojawiał się coraz szerszy uśmiech.
- Warto przeczytać paręnaście niemiłych komentarzy dla choćby jednej z tej historii - stwierdziła tylko na koniec.
Kupiłyśmy sobie po cztery gałki lodów i zawróciłyśmy. Podczas drogi powrotnej to Klara opowiadała mi filmikach, które znalazła na YouTube z udziałem chłopaków. Obiecała, że kiedy przyjadę znowu do domu, to pokaże mi parę z nich.
Wróciła jej w końcu radość, która jakimś cudem zapodziała się, kiedy dowiedziała się o chorobie mamy. Musiała bardzo mocno to przeżyć. W końcu nie była już dzieckiem, wiedziała dokładnie, co się wokół niej dzieje.
Akurat skończyłyśmy nasze desery, kiedy zamigotał nam przed oczami budynek szpitala. Spojrzałyśmy na siebie znacząco. Kiedy byłyśmy małe często się ścigałyśmy. Czasami naszą metą był jakiś sklep, czy budynek, a jeśli nie... Biegłyśmy po prostu do mamy.
Wystartowałyśmy niemal równocześnie. Szanse byłyby wyrównane, gdyby nie balerinki, które tego dnia założyłam. Jak można w ogóle biec, kiedy buty co chwilę zsuwają ci się z nóg? Jednak ja się nie poddawałam. Postawiłam sobie na cel przegonienie mojej siostrzyczki i nie mogłam się tak po prostu poddać.
Kiedy już byłam tak blisko prześcignięcia jej... wpadłam na jakąś przeszkodę w postaci czyjegoś ciała. Odbiłam się od umięśnionego torsu i z hukiem upadłam na tyłek, który strasznie zaczął boleć. Podniosłam wzrok i kogo ujrzałam? Nate'a, który uśmiechał się delikatnie. Zorientowałam się, że najzwyczajniej sobie ze mnie drwi.
- Przez ciebie potłukłam sobie kość ogonową! - oskarżyłam go, łapiąc się jego dłoni, którą wyciągnął w moją stronę.
- Nie chcę nic mówić, ale to nie moja wina, że na mnie wpadłaś. Mogłaś po prostu patrzeć przed siebie - powiedział, kiedy stanęłam już na nogach.
- Czyli już nawet nie można mrugnąć, bo coś się może stać? - prychnęłam.
- Jesteś słodka, kiedy się denerwujesz.
Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. Dążył do tego, żeby mnie zirytować, ale ja nie mogłam sobie pozwolić na wyrządzanie scen na korytarzu szpitala. Już i tak zwróciliśmy na siebie dużą uwagę.
Pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam w stronę krzeseł, gdzie zajęliśmy miejsca. Ludzie przestali w końcu zerkać w naszą stronę i oczekiwać czegoś sensacyjnego. Odprężyłam się odrobinę i zadałam pytanie, które mnie dręczyło.
- Co tu robisz?
- Och, mój wujek kończy pracę za jakieś dziesięć minut i zabieram się z nim do domu. Kręciłem się dziś po mieście jego autem i muszę przyznać, że Warszawa to całkiem duże miasto. Wiesz, prawie się zgubiłem, kiedy chciałem dojechać do...
- Twój wujek pracuje akurat w tym szpitalu? - przerwałam mu. Miałam wrażenie, że specjalnie przeciągał tę swoją opowieść.
- Yeap. A teraz przepraszam, ale muszę go jeszcze znaleźć. Mam nadzieję, że niedługo się znowu spotkamy. Może w bardziej przyjemnych okolicznościach. Do zobaczenia!
Na chwiejnych nogach skręciłam w korytarz, który prowadził do sali mamy. Przed nią na krześle siedziała Klara, która uśmiechała się do mnie z wyższością. Z pewnością była bardzo zadowolona ze swojej wygranej, co było tak strasznie irytujące, bo to ja bym wygrała, gdyby na mojej drodze nie pojawił się ten pacan.
***
Wyciągnęłam swoją walizkę z BMW, którym jeździ mój ojczym, który odwiózł mnie na lotnisko. Kiedy w końcu walizka stanęła na ziemi, podeszłam do okna, które było uchylone. Za kierownicą siedział mój ojczym, którego pomoc w wyciąganiu walizki odrzuciłam, więc zmuszony był obserwować moje zmagania z boku.
- Dziękuję ci za podwiezienie. Mam do ciebie prośbę. Dobrze wiesz, że nikt oprócz ciebie nie mówi mi, co się dzieje z mamą. Byłabym, więc naprawdę wdzięczna, gdybyś dzwonił do mnie, co jakiś czas i zdawał mi relacje z tego, co z nią. Mógłbyś to dla mnie zrobić?
- Oczywiście!
- W takim razie, dziękuję jeszcze raz i... Do zobaczenia.
- Tak, do zobaczenia.
Pomachałam mu i poprawiając torbę, która zawieszona była na moim ramieniu, ruszyłam w stronę poczekalni, gdzie mogłabym pobyć chwilę przed przylotem mojego samolotu. Zajęłam miejsce pomiędzy jakimś starszym panem, a kobietą, która próbowała uspokoić swojego synka.
Wyciągnęłam z torby bilet na samolot do Berlina. Miałam odlatywać już za dwadzieścia minut. Spojrzałam na wielki zegar, który wisiał na ścianie naprzeciwko mnie. Jego wskazówki wolno przesuwały się w stronę wyczekiwanej przeze mnie. Już za niecałe dwie godziny zobaczę mojego chłopaka. Spędzę z nim całą noc, opowiadając mu o mojej siostrze, mamie, ojczymie, a nawet i babci.
Dokładnie dwadzieścia minut później zostałam poinformowana, że samolot ma opóźnienie i wylecimy dopiero za godzinę. Godzina przeciągnęła się w trzy. Natomiast trzy godziny przeciągnęły się w pięć. Mieliśmy wylecieć dopiero o siódmej rano.
Całą noc spędziłam na krześle w poczekalni, ponieważ nie chciałam zadzwonić po ojczyma. Nie wiedziałam, przecież na którą ustalą nam w końcu lot. Poza tym na początku mieliśmy czekać tylko godzinę, więc nie opłacało mi się nawet wracać do domu.
Kiedy wybiła godzina szósta przebudziłam się z mojego snu. Zasypiałam, co parę minut, chociaż starałam się tego nie robić. W końcu było prawdopodobieństwo, że ktoś mnie okradnie. Skorzystałam z łazienki i kupiłam dla siebie jakąś kawę w nadziei, że postawi mnie ona na nogi.
Wpół do siódmej zadzwoniłam do Lou, który nie odebrał. W nocy nie zadzwoniłam do niego, żeby poinformować go, że przylecę dopiero rano. Jakoś nie miałam na to sił, w zasadzie w ogóle nie myślałam o tym. Podejrzewałam, że jest na mnie obrażony za to, że nie przyleciałam, chociaż obiecałam to zrobić.
Zadzwoniłam, więc do kogo innego. Kogoś kto z pewnością mi pomoże zawsze. Z pewnością odbierze też ode mnie telefon.
- Hej, Niall! Jeśli jest z tobą Louis, to błagam nie wymawiaj mojego imienia. Nie może wiedzieć, że to ja do ciebie dzwonię, rozumiesz?- Tak, doskonale cię rozumiem. To znaczy doskonale rozumiem, o co ci chodzi.
- Czyli jest z tobą Louis? Jak bardzo jest na mnie zły?
- Siedzimy sobie tu wszyscy na śniadaniu, mamo. Jestem trochę rozczarowany tym, że nie zrobiłaś tego, co miałaś zrobić.
- Chwileczkę... Nie pytałam o ciebie, tylko o Lou! Chyba, że mówisz o nim, jako o sobie, żeby on się nie zorientował, że o nim mówimy. Ej, dlaczego nazwałeś mnie mamą?!
- Może dlatego, żeby się nie zorientował? Myślisz, że to może mieć sens, Nina?
- Miałeś nie wymawiać mojego imienia!
- Wyluzuj, odszedłem już od stolika. Nie słyszą mnie.
Odetchnęłam z ulgą. Musiałam się dowiedzieć wszystkiego, a skoro Louis nie chciał ze mną współpracować.
- Mój samolot miał opóźnienie. Wylatuje za jakieś piętnaście minut, więc powinnam być w Berlinie za półtorej godziny. Uda mi się z wami zabrać do Londynu, czy lepiej by było, gdybym już teraz wsiadła do samolotu, który leci do Londynu?
- Tak, powinnaś zdążyć. Po śniadaniu wracamy do pokoi, pakujemy walizki i jedziemy na lotnisko. Louis bardzo za tobą tęskni, a ja mam już dość patrzenia na to, jak okazuje tę swoją tęsknotę. Nie wytrzymam nim w samolocie, jeśli dalej tak będzie. Mam nadzieję, że zdążysz.
Rozdział nie jest sprawdzony, więc przepraszam za wszelkie błędy. Jednak są u mnie dziadkowie, a zaraz przyjeżdża wujostwo, więc nie mam za bardzo czasu na sprawdzenie, a chcę już wstawić ten rozdział. Tak, że tak... Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu pomimo tego, że nie było tu za dużo chłopaków, ale teraz to się zmieni. I jeszcze wielka prośba. Komentujcie i wyrażajcie opinię o rozdziałach! :)
W końcu Nina pogodziła się z ojczymem, mam nadzieję, że zdąży na samolot :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Nina zdąży na czas, a Louis zrozumie i wszystko będzie dobrze! Cieszę się, że dziewczyna dogadała się z ojczymem...W takiej sytuacji najważniejesze jest to, by rodzina trzymała się razem! Obawiam się tylko tego calego Nate'a. Coś mi się wydaje, że chłopak nieźle namiesza w życiu głównej bohaterki i w jej związku z Lou. Obym się myliła! Czekam z niecierpliwością na następny, a w wolnej chwili zapraszam na www.myfriendlou.blogspot.com dopiero zaczynam ;) pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńCzejam na next
OdpowiedzUsuńbosze o co on sie obraził no! !!! a tak wgl. świetny rozdzial
OdpowiedzUsuń