4 lipiec, Czwartek
Zmęczona otworzyłam drzwi i wbiegłam do domu. Od razu skierowałam się do kuchni po dużą szklankę wody. Po półtora godzinnym biegu, mój organizm potrzebował dużej ilości wody. W dodatku byłam strasznie głodna. Nie jadłam nic, od mojej wizyty w Starbucksie. A tam zjadłam tylko kawałek ciastka. Louis z Harrym siedzieli w salonie i trzymali w rękach jakąś gazetę. Byli tak w nią zapatrzeni, że pewnie nie zauważyli mojego wejścia.
Wyjęłam z lodówki butelkę wody mineralnej, z której od razu wypiłam całą jej zawartość. Zastanawiałam się nad wyjęciem kolejnej, ale ostatecznie porzuciłam ten pomysł.
Odłożyłam pustą butelkę na blat i podeszłam do chłopaków. Kiedy tylko Louis mnie zauważył, szybko schował ową gazetę pod stół.
- Co to? - spytałam i spróbowałam wyrwać mu tę gazetę, ale on podniósł się z pismem i schował je za siebie.
- Pokaż mi to! - zażądałam, ale Lou zamiast oddać mi to czasopismo, podał je Harry'emu, który zaraz zaprotestował:
- Mnie w to nie mieszaj! - odłożył ją na stół. Rzuciłam się na nią jednocześnie z Louisem, jednak to ja ją złapałam. Spojrzałam na niego z wyższością i zaczęłam przeglądać gazetę.
Nowe figury Madame Tussauds. Nuda. Kandydaci do rządu. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Nagle coś przyciągnęło mój wzrok.
W połowie gazety, po lewej stronie zauważyłam nagłówek: "A co z Eleanor?". Pod nagłówkiem znajdował się sporej długości artykuł i dwa zdjęcia owej dziewczyny.
Roztargniona wyczytuję z tekstu dwa słowa: "dziewczyna Tomlinsona".
Próbując powstrzymać kołaczące serce, spojrzałam na środek strony. Moje serce przestało bić, oczy wpatrywały się w cały artykuł z niedowierzaniem. "Nowa dziewczyna Tomlinsona?".
Na środku strony znajdowało się zdjęcie Lou, który ciągnął jakąś dziewczynę za rękę. Doznałam szoku, kiedy rozpoznałam w tej dziewczynie... siebie.
Przeczytałam cały artykuł, a kiedy skończyłam wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Że niby ja miałabym być zakochana... W nim?!
- Uff... Myślałem, że zareagujesz gorzej - odetchnął Lou.
- Jak mogłabym zareagować gorzej, skoro... - zerknęłam do gazety - Jestem w tobie bezgranicznie zakochana?
Louis posłał w moją stronę błyskawicę, a ja w zamian uśmiechnęłam się słodko.
Zadzwonił jego telefon. Szybko po niego sięgnął, by i tak po chwili odłożyć go z powrotem na stół. Harry posłał mu pytające spojrzenie.
- To ona - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Mam odebrać? - spytał zaniepokojony Harry. Było widać, że strasznie martwi się o Lou.
- Nie - zaprotestował szybko Louis. Jak dla mnie trochę za szybko - Myślę, że to ja powinienem z nią porozmawiać - wziął głęboki wdech i odbierając telefon, wyszedł do salonu.
- To się nie skończy dobrze- stwierdziłam pesymistycznie.
Harry w żaden sposób nie skomentował tego, co powiedziałam. Przegryzając wargę, wpatrywał się w podłogę.
Po jakiś dziesięciu minutach wypadł z owego transu i pogodnie oznajmił:
- Będziemy dzisiaj mieli gościa - posłał w moją stronę szeroki uśmiech.
- Mianowicie, kogo?
- Lux - powiedział wesoło i raźnym krokiem ruszył do kuchni.
Skołowana stałam w jadalni jeszcze przez parę sekund. Nie wiedziałam, co zrobić, więc poszłam w jego ślady i również weszłam do kuchni.
- Jaka Lux? - Harry sięgnął po coś do lodówki. Kiedy ją zamknął w ręku trzymał butelkę wody. Uśmiechnął się do mnie, tym samym ukazując słodkie dołeczki w swoich policzkach. Odkręcił zakrętkę i wypił łyk wody.
- Lux ma prawie dwa latka i jest córką naszej stylistki, więc często nas odwiedza. Lou, czyli nasza stylistka, poprosiła nas, żebyśmy się nią dzisiaj zajęli...
- Wystarczy - przerwałam mu. Podejrzewałam, że mógłby przez cały dzień mi to tłumaczyć, a i tak bym z tego za wiele nie zrozumiałam, więc po co tracić czas? - W sensie wasza piątka zajmie się nią, tak?
- Mniej, więcej...
- Na pewno? - dopytywałam się. Miałbym wielkie wyrzuty sumienia, jeśli zostawiłabym małe dziecko z piątką chłopaków, po których można się wszystkiego się spodziewać, a jej by się coś stało.
- Tak. Nie będzie to pierwszy raz, kiedy zostanie sama z nami - powiedział znudzony, a kiedy w żaden sposób nie zareagowałam na to, co powiedział, wyszedł z kuchni. Pewnie uważał, że naszś rozmowę za skończoną.
Ale ja ciągle się martwiłam. Miałam jakiś złe przeczucia, ale naprawdę chciałam pobyć trochę z Perrie, która z samego rana zadzwoniła do mnie z propozycją wspólnych zakupów. Chętnie na nią przystałam, w końcu każda dziewczyna powinna zaliczyć zakupy na Oxford Street, a sama nie wiedziałabym, gdzie je zacząć.
Skoro Harry powiedział, że już nie raz zajmował się Lux, może nie będzie tak źle?
***
Po szybkim prysznicu, założyłam na siebie moje ulubione spodnie, bluzkę z krótkim rękawem i sweterek. Było dzisiaj wyjątkowo ciepło. Jak na Londyn. Wysuszyłam włosy, które związałam w niedbałego kucyka i umyłam zęby. Złapałam moją torebkę, w której znajdowały się pieniądze od mojej matki, klucze do tego domu, telefon...
Złapałam moją komórkę do ręki. Faktycznie, miałam jedno nieodebrane połączenie od: Klara.
Przez jakiś czas biłam się z myślami, czy oddzwonić. Wiedziałam, ile kosztują rozmowy zagraniczne. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo tęsknię za moją siostrą. Oddzwoniłam. W końcu to nie ja płacę za moje rachunki, tylko mój ojczym.
- Nina? - usłyszałam cichy głos Klary.
- To ja. Dzwoniłaś... - czekałam, aż coś powie, ale ona uporczywie milczała - Pewnie chciałaś wiedzieć, czy to prawda, że jestem z Lou, co? Muszę cię rozczarować, ale nie zostanie on twoim szwagrem.
Zaśmiałam się z własnego żartu, ale ona ciągle milczała. Po niej można było się spodziewać wszystkiego. Krzyków, pisków, ale z pewnością nie milczenia.
- Coś się stało? - spytałam już bardzo zmartwiona.
- Wnusiu - usłyszałam wołanie w aparacie.
- Gdzie jesteś? - zadałam kolejne pytanie.
Przez długi czas panowała cisza, aż w końcu przerwała ją Klara, która pociągnęła nosem. Płakała?
- Wszystko w porządku. Jestem u babci. Ojczym z mamą - jej głos się załamał, ale po krótkiej chwili kontynuowała - Oni wyjechali na parę dni, a mnie zostawili u dziadków.
- Na pewno wszystko okej?
- Jak najbardziej. A teraz przepraszam, ale babcia mnie woła - powiedziała i za nim ja zdążyłam się z nią pożegnać, rozłączyła się.
Ta rozmowa była dziwna. Klara zachowywała się jak... nie Klara. Nie chciała nic konkretnego powiedzieć. Do tego jeszcze ten wyjazd mamy i ojczyma...
Westchnęłam, złapałam moją torbę i wyszłam z mojego pokoju. Na dole czekała już na mnie Perrie, ale ja musiałam przed wyjściem coś jeszcze sprawdzić.
Wtargnęłam do pokoju, który znajdował się tuż koło mojego i przeczesałam cały pokój. To, co zobaczyłam trochę mnie rozczuliło.

Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z pokoju niezauważona.
Prawie zbiegłam po schodach, przez co wpadłam na Zayna.
- Spokojnie. Perrie jeszcze nie odjechała, czeka w aucie - powiedział, a sam ruszył na górę.
- Zaczekaj!
- Co? - odwrócił się w moją stronę.
- Uważaj na nią, ok?
- Na kogo?
- Na Lux...
- Chyba ją bardzo polubiłaś, co?
Mówił prawdę. W przeciągu dwóch godzin polubiłam tą słodką dziewczynkę. Miała w sobie coś takiego... taką iskierkę. Może inaczej. Ona sama była taką iskierką. Nie ważne, czy byłeś smutny, ona i tak sprawiała, że potrafiłeś się uśmiechnąć.
Kiwnęłam delikatnie głową, po czym szybko założyłam moje buty i wyszłam z domu.
***
Po trzech godzinach łażenia po sklepach miała dosyć, ale Perrie uparła się, że musi znaleźć jakieś świetne buty. Byłyśmy już praktycznie w każdym sklepie, ale ona nadal żadnych dla siebie nie znalazła. Wybredna jest, nie ma co.
Pomimo mojego buntu, weszłyśmy do kolejnego sklepu. Zajęłam miejsce na całkiem wygodnym krzesełku, kiedy ona chodziła po całym sklepie. Po pięciu minutach podeszła do mnie z parą czarnych topornych butów. Pomachała mi nimi przed nosem i spytała:
- Co myślisz?
- Myślę, że są nawet ładne. Czy możemy już wracać? - zaśmiała się na moje słowa, ale pokiwała głową.
Ona ruszyła do kasy, a ja złapałam moje dwie torby z ciuchami, które kupiłam i wyszłam ze sklepu. Za chwilę dołączyła do mnie Perrie i razem ruszyłyśmy w stronę jej samochodu.
Po półgodzinnej jeździe zatrzymaliśmy się przed domem chłopaków. Zaparkowałyśmy i wyszłyśmy z samochodu. Złapałam moje torby i weszłam do domu, przytrzymując drzwi Perrie.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to zabawki porozrzucane po salonie. Drugie, Harry leżący na kanapie z książką w ręku.
Rzuciłam torby i podbiegłam do niego. Zaczęłam go mocno szarpać, ale on nadal spał. Złapałam książkę i mocno uderzyłam nią Stylesa. Ten zerwał się z kanapy.
- Gdzie Lux? - spytałam złowrogo. Czy on był na tyle głupi i zostawił ją samą?
- Na górze - odparł beztrosko i przeciągnął się.
- Sama? - spytałam przez zaciśnięte zęby. Trzymajcie mnie, go zaraz uduszę.
- Nie. Zajmuje się nią... - przerwał, otworzył szeroko oczy i zaczął biec na górę. Zaraz ruszyłam za nim.
Harry stał w drzwiach swojego pokoju, ale kiedy ja podeszłam do niego wpuścił mnie do niego pierwszą.
Lux siedziała na łóżku Harry'ego. Z buzią umazaną w czekoladzie, przegryzała kolejny kawałek. Ze zdziwieniem zauważyłam, że zniknęło już pół tabliczki.
Koło niej siedział uśmiechnięty Louis, który sam też podjadał czekoladę tyle, że własną. Zostały mu już tylko dwa kawałki.
Podeszłam do nich i wzięłam Lux na ręce. Mała na szczęście nie protestowała. Spojrzałam na Lou karcąco i powiedziałam:
- Jak możesz być taki nieodpowiedzialny.. - spojrzałam na Stylesa - Zresztą oboje jesteście!
Ruszyłam w kierunku wyjścia z pokoju, ale przy drzwiach się cofnęłam i zabrałam obydwie czekolady. Dopiero, wtedy wyszłam z pokoju.
- To, co mała zjemy jakąś zdrową zupkę? - spytałam pogodnie, a ona zaczęła po cichu gaworzyć. Zaśmiałam się cichutku i zeszłam z nią do kuchni, gdzie posadziłam ją na krzesełku i odgrzałam jej zupkę, którą zostawiła jej mama.
Lux nie chciała zjeść ani łyżeczki zupki. Próbowałam wszystkiego, tak mi się przynajmniej wydawało.
Do kuchni wszedł Louis. Wyglądał na skruszonego. Usiadł koło mnie i małej, przyglądają się moim poczynaniom. Gdy mała kolejny raz zamachnęła się na łyżkę, Louis nie wytrzymał i odebrał mi łyżkę, aby sam zacząć ją karmić.
- Źle to robisz - powiedział cicho. Chyba nadal miał poczucie winy.
- To pokaż mi jak mam to zrobić, skoro jesteś takim geniuszem!
Pokiwał głową i po prostu zaczął się... wygłupiać. Mała śmiała się, pokazując przy tym śliczne ząbki. Chłopak wsadził jej łyżeczkę do buzi, a ona połknęła tę zupę.
Znowu był ode mnie lepszy. Nawet w karmieniu dzieci. Po prostu świetnie.
On zauważył moją naburmuszoną minę i postanowił trochę rozładować atmosferę. Skierował łyżeczkę w moją stronę.
- Ciebie też mogę nakarmić. Oczywiście tylko, jeśli chcesz - powiedział poważnie. Nie mogłam dłużej być na niego obrażona. Zaśmiałam się delikatnie.
- Czyli nie jesteś już na mnie zła? - spytał z miną zbitego psa.
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego posłałam mu szeroki uśmiech.
Kontynuował karmienie małej podczas, gdy ja złapałam jabłko, które zaczęłam łapczywie jeść.
***
- Śpisz? - spytałam Louisa. Usypialiśmy Lux, która jakoś tak wyszło zrobiła się senna, kiedy wspólnie bawiliśmy się w pokoju chłopaka. A ponieważ nie chciała spać beze mnie, ani bez Lou zostaliśmy zmuszeni, by razem z nią leżeć na łóżku szatyna.
- Nie, a ty?
- Nie. To było głupie pytanie - skomentowałam.
- Ale odpowiedziałaś...
- Odpowiedziałam - przytaknęłam.
Przez chwilę panowała cisza, ale ja postanowiłam ją przerwać pytaniem, które już od dawna mnie męczyło.
- O co poszło wam z Eleanor?
Nie odpowiadał, ale ja wiedziałam, że kiedy już będzie gotowy odpowie na nie. Dlatego w żaden sposób go nie pospieszałam. Po prostu czekałam. W końcu moja cierpliwość została nagrodzona.
- Mieliśmy mały kryzys. Ja sporo koncertowałem, a ona zostawała tu, w Londynie. Początkowo przyjeżdżała na koncerty, ale z czasem robiła to coraz rzadziej. Zdawałem sobie sprawę z tego, że muszę coś z tym zrobić. Inaczej nasz związek się rozpadnie. Ale specjalnie się tym nie przejmowałem. Byłem zbyt zajęty sobą, zespołem, koncertowaniem... Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, było już za późno - przerwał na chwilę, aby po chwili znowu kontynuować - Miałem mieć przerwę podczas, której mieliśmy nakręcić teledysk do jednej z naszych piosenek. Skończyliśmy wcześniej i postanowiłem ją odwiedzić. Wszedłem do jej domu, miałem klucze, i zastałem ją z innym facetem...
- Lou, nie musisz... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Ale chcę. Nie rozumiesz tego? Lubię cię i to bardzo... Po tym, co zobaczyłem, nie miałem ochoty na nic... Dosłownie. Nie chciałem dawać koncertów, nie chciałem należeć do zespołu. Nie mogłem znieść wszystkiego. Dlatego menadżer wymyślił pomysł na promocje zespołu. Zgodziłem się, ale dałem jeden warunek. Chciałem, żebyśmy to my zdecydowali, kogo wybrać. Od razu, kiedy znalazłem twój formularz wiedziałem, że to ty spędzisz z nami wakacje - uśmiechnął się - Myślałem, że będziesz mi mówić, jaki to jestem beznadziejny, a ty okazałaś się być...
- Przestań, bo się zarumienię - zażartowałam.
- W takim razie nie przestanę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak słodko się rumienisz...
Złapałam poduszkę i delikatnie, uważając przy tym, żeby nie obudzić małej, uderzyłam go.
- To bolało - zaprotestował chłopak.
- Miało boleć.
***
- Niall, przestań! - powiedziałam głośno.
Było dosyć późno. Stylistka chłopaków odebrała już małą, a my wszyscy siedzieliśmy w salonie, oglądając jakiś kanał muzyczny.
Przynajmniej ja próbowałam oglądać. Wsłuchanie się w muzykę było dosyć trudne, kiedy Zayn z Liamem zawzięcie o czymś dyskutowali, Niall śpiewał wszystkie piosenki, a Harry z Lou zmieniali słowa piosenek na bardziej dwuznaczne.
Blondynek uśmiechnął się do mnie, ale nie przestał śpiewać.
Zdenerwowana chwyciłam jakąś gazetę leżącą na stoliku i zaczęłam ją przeglądać, nadal uważnie słuchając programu.
- Już pojutrze w Londynie, pierwszy od końca ich trasy, koncert - mówił prowadzący, kolejnego programu - O kim mowa? O One Direction - w studiu rozlegają się oklaski, piski, chichoty. Wszystko na raz.
- Koncert? - spytałam zszokowana.
- Wiedziałem, że zapomnieliśmy ci o czymś powiedzieć - mruknął Zayn.
- Może tak konkretniej?
Liam sięgnął po kopertę, która leżała na stoliku i wręczył mi ją.
Kiedy otworzyłam ową kopertę, okazało się, że jest to bilet VIP na ich koncert.
- Poważnie? - spytałam podekscytowana. Fajnie byłoby zobaczyć ich występujących na scenie przed tysiącami ludzi.
- Jak najbardziej - przytaknął Niall, któremu rzuciłam się na szyję.
Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co robię cała zarumieniona odsunęłam się od niego i powiedziałam:
- Chyba mnie trochę poniosło...
Wszyscy oprócz Louisa wybuchli śmiechem. Pewnie śmialiby się dłużej, ale przerwał im dzwonek do drzwi.
- Otworzę - zaoferowałam się i podniosłam się z kanapy.
- Nie, ja otworzę - zaprotestował Louis i rzucił się w kierunku holu.
- O co ci chodzi? - spytał Niall, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Po prostu wiem, kto to.
Po tych słowach otworzył drzwi frontowe i do domu weszła... Eleanor. Miała na sobie luźną białą koszulę, czarne spodnie i czarne czółenka z paskiem. Jej włosy były związane w niedbałego warkocza. Wyglądała ślicznie. Sama zresztą była śliczna.
Zapanowała nieznośna cisza. Nikt się nie odzywała, a ja nawet wstrzymałam oddech.
W końcu Louis złapał Eleanor za rękę i pociągnął na górę, zapewne do swojego pokoju. Nie odezwał się do nas przy tym ani słowem. Nie wytłumaczył, co ona to robi.
Chyba nie musiał. Wszyscy podświadomie wiedzieliśmy, o co chodzi. W końcu kiedyś musiało dojść do rozmowy pt.: "Co zrobimy z nami i z naszym związkiem?", ale myślałam, że Lou przed nią powie nam... powie mi, co zamierza zrobić. Do tej pory nie określił się z tym, czy nadal coś do niej czuje.
Chłopaki wrócili do oglądania telewizji, ale żaden z nich nie skupiał się na telewizorze. Wszyscy, włącznie ze mną, myśleli o tym, co się dzieje w pokoju na górze.
Ze zdenerwowaniem wróciłam do czytania gazety, udając przy tym, że wcale mnie nie obchodzi to, czy się pogodzą i wrócą do siebie, czy rozstaną się. Ale tak naprawdę mnie to obchodziło. Tak bardzo polubiłam Tomlinsona, że nie chciałam, aby ta dziewczyna znowu go zraniła.
Po jakiś piętnastu minutach zeszli na dół. Trzymali się za ręce. Czyli jednak wrócili do siebie. Nie wiedzieć, czemu poczułam ukłucie w sercu, kiedy spojrzałam na to jak Louis wpatruje się w nią jak w obrazek.
Odprowadził ją do drzwi, pocałował, po czym ona wyszła z domu. Chłopak wrócił do nas i z szerokim uśmiechem zajął miejsce przy Harrym. Zaczął coś z nim szeptać, ale nie słyszałam o czym.
Poczułam, że chyba już więcej nie zniosę i podniosłam się z kanapy. Powiedziałam krótkie dobranoc i ruszyłam do swojego pokoju.
Zaraz za mną ruszył Niall, który chyba próbował zrównać ze mną krok. Zatrzymał mnie dopiero przed drzwiami mojego pokoju.
- Wiem, że się martwisz, ale Louis jest dorosły. Poradzi sobie, jeśli ona zrani go po raz kolejny - powiedział do mnie. Jaki on był bystry. Wiedział, że to właśnie przez to zaczęłam się martwić.
Tylko, że to nie był koniec. Ja w ogóle nie chciałam, żeby Lou był z nią. Ona na niego nie zasługiwała.
Stop. Bo zacznę podejrzewać, że sama zaczęłam czuć coś do niego. To by wyjaśniało to ukłucie w sercu. Szybko odpędziłam od siebie taką możliwość.
- Wiem - powiedziałam krótko i weszłam do pokoju, starając się przy tym, żeby nie trzasnąć drzwiami za mocno. Zresztą na próżno.
Zachęcam do komentowania. Każdy komentarz jest powodem mojego uśmiechu :) Postaram się, aby rozdziały pojawiały się regularnie, co dwa tygodnie, ale nic nie obiecuję.
- Nie, ja otworzę - zaprotestował Louis i rzucił się w kierunku holu.
- O co ci chodzi? - spytał Niall, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Po prostu wiem, kto to.
Po tych słowach otworzył drzwi frontowe i do domu weszła... Eleanor. Miała na sobie luźną białą koszulę, czarne spodnie i czarne czółenka z paskiem. Jej włosy były związane w niedbałego warkocza. Wyglądała ślicznie. Sama zresztą była śliczna.
Zapanowała nieznośna cisza. Nikt się nie odzywała, a ja nawet wstrzymałam oddech.
W końcu Louis złapał Eleanor za rękę i pociągnął na górę, zapewne do swojego pokoju. Nie odezwał się do nas przy tym ani słowem. Nie wytłumaczył, co ona to robi.
Chyba nie musiał. Wszyscy podświadomie wiedzieliśmy, o co chodzi. W końcu kiedyś musiało dojść do rozmowy pt.: "Co zrobimy z nami i z naszym związkiem?", ale myślałam, że Lou przed nią powie nam... powie mi, co zamierza zrobić. Do tej pory nie określił się z tym, czy nadal coś do niej czuje.
Chłopaki wrócili do oglądania telewizji, ale żaden z nich nie skupiał się na telewizorze. Wszyscy, włącznie ze mną, myśleli o tym, co się dzieje w pokoju na górze.
Ze zdenerwowaniem wróciłam do czytania gazety, udając przy tym, że wcale mnie nie obchodzi to, czy się pogodzą i wrócą do siebie, czy rozstaną się. Ale tak naprawdę mnie to obchodziło. Tak bardzo polubiłam Tomlinsona, że nie chciałam, aby ta dziewczyna znowu go zraniła.
Po jakiś piętnastu minutach zeszli na dół. Trzymali się za ręce. Czyli jednak wrócili do siebie. Nie wiedzieć, czemu poczułam ukłucie w sercu, kiedy spojrzałam na to jak Louis wpatruje się w nią jak w obrazek.
Odprowadził ją do drzwi, pocałował, po czym ona wyszła z domu. Chłopak wrócił do nas i z szerokim uśmiechem zajął miejsce przy Harrym. Zaczął coś z nim szeptać, ale nie słyszałam o czym.
Poczułam, że chyba już więcej nie zniosę i podniosłam się z kanapy. Powiedziałam krótkie dobranoc i ruszyłam do swojego pokoju.
Zaraz za mną ruszył Niall, który chyba próbował zrównać ze mną krok. Zatrzymał mnie dopiero przed drzwiami mojego pokoju.
- Wiem, że się martwisz, ale Louis jest dorosły. Poradzi sobie, jeśli ona zrani go po raz kolejny - powiedział do mnie. Jaki on był bystry. Wiedział, że to właśnie przez to zaczęłam się martwić.
Tylko, że to nie był koniec. Ja w ogóle nie chciałam, żeby Lou był z nią. Ona na niego nie zasługiwała.
Stop. Bo zacznę podejrzewać, że sama zaczęłam czuć coś do niego. To by wyjaśniało to ukłucie w sercu. Szybko odpędziłam od siebie taką możliwość.
- Wiem - powiedziałam krótko i weszłam do pokoju, starając się przy tym, żeby nie trzasnąć drzwiami za mocno. Zresztą na próżno.
Zachęcam do komentowania. Każdy komentarz jest powodem mojego uśmiechu :) Postaram się, aby rozdziały pojawiały się regularnie, co dwa tygodnie, ale nic nie obiecuję.